29 grudnia 2020

USZCZYPNĄĆ SIĘ CZY NIE USZCZYPNĄĆ SIĘ - OTO JEST PYTANIE

W dyskusji na temat szczepionek padają różne argumenty.

Nie wyrażając własnego zdania, chciałbym przedstawić dwa materiały, które omawiają te kwestie:

1. Szczepionki genetyczne

2. Szerzej o szczepionkach (dwa materiały)

Celowo piszę o dyskusji, ponieważ dane zawarte w pierwszej części drugiego materiału dla mnie są zaskakujące i sam chciałbym się upewnić o ich prawdziwości.

Gdy chodzi o pierwszy z tych materiałów, to co najbardziej niepokoi, to możliwy wpływ "szczepionki" na płodność zarówno mężczyzn, jak i kobiet.

Pozostaje oczywiście pytanie, czy FAKTYCZNIE będziemy mieć wybór, o którym w tytule...

24 listopada 2020

DZIEŃ GNIEWU – DIES IRAE

Na ostatnie dni roku liturgicznego Kościół daje nam teksty biblijne mówiące o końcu świata i o Sądzie Ostatecznym.

W dni powszednie (cykl czytań: rok II) czytana jest Apokalipsa, Ewangelia mówi m.in. o zburzeniu świątyni jerozolimskiej, o znakach zapowiadających powtórne przyjście Pana Jezusa.

Jednym z utworów muzycznych wpisujących się w ten klimat jest hymn „Dies Irae” – Dzień gniewu.

A tutaj znajdują się słowa (wersja łacińska i polska)

Wielu wyda się pewnie, że ten utwór to średniowiecze, bo dziś mówi się raczej o Bożym Miłosierdziu, o przebaczeniu…

Problem polega na tym, że dar Bożego Miłosierdzia zakłada uprzednie przyznanie się człowieka do winy, uznanie własnej grzeszności.

A co mamy dzisiaj?

Człowiek często sam się rozgrzesza, usprawiedliwia, a jeśli już bije się w piersi, to raczej cudze a nie swoje…

Kiedyś – choćby w średniowieczu – ludzie grzeszyli pewnie tak samo jak i dzisiaj, ale wtedy też pokutowali.

Była świadomość grzechu, był lęk przed Bożą sprawiedliwością, ale była też świadomość Bożej Miłości. Wystarczy poczytać dzieła mistyków (Jan od Krzyża, Teresa z Avila, XVI wiek), żeby się o tym przekonać.

A dziś ocieramy się o grzech przeciw Duchowi Świętemu. Zamiast nawrócenia, ludzie domagają się możliwości grzeszenia bez konsekwencji; domagają się możliwości wyboru grzechu i trwania w nim.

Możliwość wyboru jest. Konsekwencje jednak również będą - jeśli nie na tym świecie, to po śmierci, czy się to komuś podoba, czy też nie...


------------------------------------------------------------------

A tu muzyka do "Dies Irae" skomponowana przez Mozarta




18 listopada 2020

BŁ. KAROLINA KÓZKÓWNA - ODWAGA, CZYSTOŚĆ I WIERNOŚĆ

Dzisiejszy świat jest pełen sprzeczności i zamętu, braku nadziei i zagubienia.
Dotyczy to w zasadzie wszystkich dziedzin życia.
Sytuacja jest tym bardziej problematyczna, że ludzie patrzą na świat często za pomocą mediów, ulegając wpływom - czasem już bezkrytycznie - medialnego matriksa.

Zagubienie zauważalne jest m.in. w dziedzinie moralnej i religijnej. 


Ponieważ dziś (18 listopada) przypada wspomnienie Bł. Karoliny Kózkówny, chciałbym przypomnieć wartości, których przestrzeganie uchroniłoby - i nadal może uchronić - wiele istnień ludzkich, narodzonych i nienarodzonych, przed destrukcją, krwią i śmiercią.

Są nimi: odwaga, czystość i wierność.

Odwaga - w obronie własnej godności i dobra innych.
Czystość - uznanie, że godziwe i moralnie dopuszczalne jest jedynie współżycie seksualne między mężczyzną i kobietą w ramach małżeństwa sakramentalnego i stosowanie się do tej zasady.
Wierność - posłuszeństwo Bogu i Jego przykazaniom, spójność między wyznawanymi zasadami a decyzjami i sposobem życia; dotrzymywanie słowa złożonym deklaracjom.

Jako ilustrację proponuję film "Zerwany kłos" o historii życia bł. Karoliny


07 października 2020

ROZWÓD KOŚCIELNY? OPCJA NIEDOSTĘPNA!

Jakiś czas temu głośno zrobio się w mediach na temat małżeństwa kościelnego i jego ważności (czy też nieważności).
W zwiazku z tym chciałbym tym wpisem uporządkować kilka spraw.


1. Porządkowanie pojęć
Wbrew pozorom nie wszystko jedno, jakich sformułowań używamy.
Rozwód kościelny nie istnieje.
Nie ma również nic takiego, jak unieważnienie małżeństwa kościelnego.
Rozwód - w prawie cywilnym - kończy istnienie małżeństwa, które w świetle prawa cywilnego było ważne.
Sformułowanie "Unieważnienie małżeństwa" również należy do cywilnego porządku prawnego.

W prawie kościelnym (w prawie kanonicznym) mowa jest o stwierdzeniu nieważności małżeństwa i chodzi tutaj o to, że jeśli zachodzą wszystkie warunki przewidziane przez prawo kościelne, Sąd kościelny orzeka, że małżeństwo od samego początku było nieważnie zawarte, czyli że ono wogóle nie zaistniało.

Prawo kościelne podaje, jakie są te warunki.
Punktem wyjścia jest to, że przyczyna, okoliczność, która ma wpływ na nieważność małżeństwa, musi zaistnieć najpóźniej w chwili jego zawierania. Te same przyczyny, okoliczności, jeśli by zaistniały po ślubie, nie mają już żadnego znaczenia w kwestii nieważności sakramentu małżeństwa.

Przykład:
Jeżeli któraś ze stron w chwili zawierania małżeństwa cierpi na impotencję (niezdolność pdjęcia współżycia seksualnego), małżeństwo jest nieważne. Natomiast jeśli małżonek tydzień po zawarciu małżeństwa ma wypadek, w wyniku którego pozostaje sparaliżowany od pasa w dół, czego konsekwencją jest również impotencja, ta sytuacja nie ma już wpływu na ważność zawieranego małżeństwa.

2. Okoliczności, które mogą być przyczyną nieważności małżeństwa kościelnego.
a) najważniejsze przeszkody zrywające
* przeszkoda impotencji - nie może zawrzeć związku małżeńskiego osoba, która cierpi na impotencję;
* przeszkoda węzła małżeńskiego - nie może zawrzeć małżeństwa kościelnego ktoś, kto jest już związany węzłem małżeńskim; 
*przeszkoda różnicy religii - nie może być zawarte małżeństwo jeśli jedna ze stron jest wyznania katolickiego, a druga wyznaje inną religię; w tym wypadku możliwa jest dyspensa, i o ile strona niechrześcijańska spełni wymagane warunki
* przeszkoda pokrewieństwa - nie mogą zawrześ małżeństwa osoby spokrewnione ze sobą w linii prostej, a także w linii bocznej do czwartego stopnia włącznie (pierwsze kuzynostwo)

b) najważniejsze wady woli
* nie może zawrzeć sakramentu małżeństwa osoba dotknięta poważną chorobą psychiczną
* nie może zawrzeć sakramentu małżeństwa osoba, która z powodów natury psychicznej nie jest w stanie zrozumieć, jakie są istotne prawa i obowiązki małżeńskie
* nie może zawrzeć sakramentu małżeństwa osoba, która z powodów natury psychicznej, nie jest zdolna wypełnić obowiązków małżeńskich (np. homoseksualizm, nimfomania, zaawansowana postać uzależnienia)
* podstęp - zatajenie, by nie stracić narzeczonego/narzeczonej, jakiegoś przymiotu, którego brak może w poważny sposób zakłócić wspólnotę życia małżeńskiego (np. niepłodność).
Warto tutaj zauważyc, że niepłodność sama w sobie (inaczej niż impotencja) nie jest przyczyną nieważności małżeństwa, staje się nią, gdy jest zatajona, gdy jest przedmiotem podstępu.
* symulacja - jeśli jedna ze stron, lub obie, pozytywnym aktem woli wykluczyły by samo małżeństwo lub jeden z jego istotnych elementów: jedność ("i tak będę mieć kochankę/kochanka", nierozerwalność ("jeśli się nie będzie układać, to odejdę"), potomstwo ("nie będę miał dzieci"), sakramentalność, to tak zawierane małżeństwo jest nieważne. Symulacja - innymi słowy - to brak spójności miedzy tym co mówię, a tym co myślę;
* przymus, ciężka bojaźń - nieważne jest małżeństw zawarte pod wpływem zewnętrznej siły (np. "jeśli się ze mną nie ożenisz, to cię zabiję"), lub bojaźni, presji psychicznej np. ("jeśli się ze mną nie ożenisz to się zabiję");

Zainteresowanych kompletnym zestawem kanonów regulujących sakrament małżeństwa, odsyłam do Kodeksu Prawa Kanonicznego
 
Oczywiście nie wystarczy własne przekonanie, że małżeństwo jest chyba, prawdopodobnie, nieważne.
Tą kwestię musi stwierdzić Sąd Biuskupi, po przeprowadzeniu procesu kanonicznego.

I jeszcze jedno (kan. 1060).
Małżeństwo cieszy się przychylnością prawa, dlatego w wątpliwości należy uważać je za ważne, dopóki nie udowodni się czegoś przeciwnego.


10 sierpnia 2020

HISTORIA NADUŻYCIA W POSTACI KOMUNII NA RĘKĘ

Historia nadużycia w postaci Komunii na rękę

Szczegółowa analiza dostępnych świadectw z historii Kościoła i z pism Ojców nie wspiera tezy, że Komunia na rękę była powszechną praktyką, która została stopniowo wyparta i zastąpiona przez Komunię udzielaną do ust. 


Rzekoma historia praktyki udzielania Komunii na rękę jest zwykle przedstawiana w sposób następujący: Począwszy od ostatniej wieczerzy i w czasach apostolskich Komunia św. była oczywiście rozdawana na rękę. Tak samo było w epoce męczenników i w złotym wieku Ojców oraz liturgii, po pokoju Konstantyna. Komunia była rozdawana wiernym na rękę tak, jak się to czyni obecnie (w bardziej "otwartych" i "nowoczesnych" obszarach Kościoła). Praktyka ta była powszechnym zwyczajem aż do co najmniej X wieku. Stanowiła więc normę przez ponad połowę istnienia Kościoła.

Twierdzi się, że wspaniały przykład tego można znaleźć w tekście św. Cyryla Jerozolimskiego (313-386), w którym radzi on wiernym, by "uczynili ze swych rąk tron dla przyjęcia Króla [w Komunii św.]". Św. Cyryl zaleca też wielką troskę o każdą cząstkę Ciała Pańskiego, która mogłaby pozostać na rękach, pisząc, że jeśli nie pozwolilibyśmy upaść na ziemię pyłkowi złota, o wiele większą troskę powinniśmy wykazywać względem Ciała Chrystusa.

Według rozpowszechnionego tłumaczenia, zmiana w sposobie przyjmowania Komunii dokonała się w następstwie pewnych wypaczeń doktryny w okresie średniowiecza (...). Chodziło rzekomo o przesadną bojaźń Bożą i związane z tym nadmierne podkreślanie znaczenia grzechu, sądu i kary oraz akcentowanie Bóstwa Chrystusa, przy równoczesnym negowaniu lub przynajmniej pomniejszaniu Jego człowieczeństwa. Twierdzi się też, że kładziono wówczas zbyt wielki nacisk na rolę kapłana w świętej liturgii oraz utracono poczucie wspólnoty, którą jest Kościół.

Według wspomnianego wyjaśnienia, z powodu nadmiernego nacisku na cześć należną Chrystusowi w Eucharystii i zbyt rygorystycznego podejścia do kwestii moralnych, przyjmowanie Komunii stawało się coraz rzadsze. Uważano, że wystarcza spoglądanie na Hostię św. podczas podniesienia. (...)

W takiej atmosferze i w takich okolicznościach praktyka Komunii na rękę zaczęła być rzekomo ograniczana. Rozwinął się (a raczej został narzucony) zwyczaj umieszczania przez kapłana konsekrowanej Hostii bezpośrednio w ustach wiernych.

Konkluzja jest raczej jasna: powinniśmy wykorzenić ten zwyczaj, którego korzenie odnaleźć można w wiekach ciemnych. Powinniśmy zabronić lub przynajmniej zniechęcać do tej praktyki, nie pozwalającej wiernym "brać i jeść", powracając do pierwotnego zwyczaju Ojców i Apostołów: Komunii na rękę.

Brzmi to bardzo przekonująco - niestety jednak nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Święty Sobór Trydencki ogłosił, że zwyczaj, zgodnie z którym kapłan celebrujący Mszę udziela Komunii sam sobie (własnymi rękami), a świeccy wierni otrzymują ją od niego, wywodzi się z Tradycji apostolskiej (1).

Bardziej szczegółowa analiza dostępnych świadectw z historii Kościoła i z pism Ojców nie wspiera tezy, że Komunia na rękę była powszechną praktyką, która została stopniowo wyparta i zastąpiona przez praktykę Komunii udzielanej do ust.

Nieubłagana wymowa faktów

14 lipca 2020

KOMENTARZ IMMUNOLOGICZNO-INFORMATYCZNY

(z przymrużeniem oka...)

Wszyscy to wiedzą, ale warto przypomnieć:
COVID-19 nie jest pierwszym wirusem na świecie!
Były już inne. I będą.
Koronawirusów też już trochę było. I są . I będą.

Podobno ten wirus, który zmienił świat wiosną tego roku, przeszedł na ludzi z nietoperza.
Batmany. Jak zwykle batmany...

A co będzie, gdy ten wirus przejdzie na komputery i powstanie Covid-19.exe?
A może już powstał, ale jest bezobjawowy  i antywirusy go nie wkrywają?

Siedzę sobie przed komputerem bez maseczki.
Używam linuksa, więc wirusy z windowsa (także Covid-19.exe, gdyby powstał) mnie nie przerażają.
Mój komputer jest bezpieczny.


Gorzej by było, gdyby pojawił się koń trojański zarażony tym wirusem...
Ale po zabiciu i ugotowaniu mięsa, wirus pewnie by przestał istnieć, a konina podobno i smaczna i zdrowa...


"KIEDY SŁOWA TRACĄ SENS, LUDZIE TRACĄ WOLNOŚĆ"
/Konfucjusz/

18 maja 2020

APEL DO KOŚCIOŁA I ŚWIATA


Veritas liberabit vos („Prawda was wyzwoli”) J 8, 32

W obliczu poważnego kryzysu, my, Duszpasterze Kościoła Katolickiego, na mocy udzielonego nam mandatu, uważamy za naszą świętą powinność skierowanie Apelu do naszych Współbraci w Episkopacie, do Kleru, Zakonników, świętego Narodu Bożego i do wszystkich ludzi dobrej woli. Nasz Apel został podpisany także przez intelektualistów, lekarzy, adwokatów, dziennikarzy i przedsiębiorców, którzy zgadzają się z jego treścią, i może być podpisany przez wszystkich, którzy zechcą się do niego przyłączyć.

Fakty wykazały, że pod pretekstem epidemii COVID-19 w wielu przypadkach zostały naruszone niezbywalne prawa obywateli przez ograniczanie w sposób nieproporcjonalny i nieuzasadniony ich podstawowej wolności, w tym również korzystania ze swobody kultu, wypowiedzi oraz przemieszczania się. Zdrowie publiczne nie powinno i nie może stać się usprawiedliwieniem dla deptania praw milionów osób na całym świecie, nie mówiąc już o zwolnieniu władz cywilnych z obowiązku podejmowania działań dyktowanych mądrością i mających na celu wspólne dobro; jest to tym prawdziwsze, im większe są wątpliwości rodzące się u wielu w odniesieniu do rzeczywistego ryzyka zakażenia, niebezpieczeństwa i odporności na wirus. Wiele światowej sławy autorytetów z dziedziny nauki i medycyny potwierdza, że alarm podniesiony przez media w związku z COVID-19 nie wydaje się w pełni uzasadniony.


Na podstawie oficjalnych danych dotyczących wpływu epidemii na liczbę zgonów mamy powody, by sądzić, że istnieją siły, które mają interes w wywoływaniu paniki wśród ludności wyłącznie celem trwałego narzucenia niedopuszczalnych form ograniczania wolności, kontroli osób i śledzenia ich ruchów. Te nieliberalne tryby narzucania są niepokojącym preludium do powstania Rządu Światowego wymykającego się spod wszelkiej kontroli.

Wierzymy też, że w niektórych sytuacjach przyjęte środki ograniczania, w tym zamknięcie działalności handlowej, spowodowały kryzys, który pociągnął na dno całe sektory gospodarki, sprzyjając ingerencji sił zewnętrznych i skutkując poważnymi konsekwencjami społecznymi i politycznymi. Te formy inżynierii społecznej muszą zostać powstrzymane przez tych, na których spoczywa odpowiedzialność rządowa, przez podjęcie środków mających na celu ochronę swoich obywateli, których reprezentują i w interesie których są wysoce zobowiązani do podejmowania działań. Powinniśmy także pomagać rodzinie, komórce społecznej, unikając nierozsądnego karania osób słabych i starszych przez zmuszanie ich do bolesnej izolacji od najbliższych. Kryminalizacja relacji osobistych i społecznych winna być ponadto uważana za niedopuszczalną część planu tych, którzy promują izolowanie jednostek, aby łatwiej je kontrolować i nimi manipulować.

Prosimy środowisko naukowe o czujność, aby terapie wykorzystywane w leczeniu COVID-19 były promowane uczciwie dla wspólnego dobra z dołożeniem wszelkich starań, dla zapobieżenia sytuacji, w której niegodziwe interesy mogłyby wpłynąć na decyzje rządzących i organów międzynarodowych. Nierozsądne jest potępianie środków zaradczych, które okazały się skuteczne i często niedrogie, tylko dlatego, by uprzywilejować formy leczenia lub szczepionki, które nie są równie dobre, lecz gwarantują firmom farmaceutycznym znacznie większe zyski, a tym samym zwiększają wydatki publicznej służby zdrowia. Przypominamy też, jako Duszpasterze, że przyjmowanie przez katolików szczepionek, w których stosowany jest materiał pochodzący od dzieci nienarodzonych poddanych aborcji, jest niedopuszczalne z moralnego punktu widzenia.

Zwracamy się również do Rządzących o zachowanie czujności, by uniknąć stosowania najbardziej rygorystycznych form kontroli ludności – czy to w postaci systemów śledzenia, czy też jakichkolwiek innych form namierzania lokalizacji. Walka z COVID-19, jakkolwiek poważna, nie może być pretekstem do tego, by wtórować niejasnym intencjom podmiotów ponadnarodowych, które mają w tym projekcie potężny interes handlowy i polityczny. W szczególności obywatelom należy zapewnić możliwość odrzucenia takich ograniczeń wolności osobistej, bez nakładania jakichkolwiek kar na osoby, które nie zamierzają skorzystać ze szczepionek, metod śledzenia i wszelkich innych środków o analogicznym charakterze. Warto przyjrzeć się również rażącej sprzeczności działań tych, którzy przez swą politykę dążą do drastycznego zmniejszenia liczby ludności, a jednocześnie przedstawiają się jako zbawiciele ludzkości, nie mając przy tym żadnych politycznych czy społecznych uprawnień. Na koniec, odpowiedzialność polityczna przedstawicieli ludu nie może być absolutnie oddana w ręce techników, którzy wręcz domagają się zwolnienia ich z odpowiedzialności karnej w formie, krótko mówiąc, niepokojącej.

Apelujemy gorąco do mediów o aktywne angażowanie się w prawidłowy przekaz informacyjny, który nie będzie karać odmiennych poglądów przez uciekanie się do form cenzury, co powszechnie ma miejsce w mediach społecznościowych, prasie i telewizji. Prawidłowy przekaz informacji wymaga zapewnienia miejsca tym, których głos odbiega od powszechnie przyjętej opinii, pozwalając obywatelom na świadomą ocenę rzeczywistości, wolną od silnego wpływu działań innych. Demokratyczna i uczciwa konfrontacja jest najlepszym antidotum na ryzyko narzucenia podstępnych form dyktatury, przypuszczalnie gorszych niż te, których w niedawnej przeszłości nasze społeczeństwo było świadkiem powstania i upadku.

Wreszcie, jako Duszpasterze, na których ciąży odpowiedzialność za Dzieci Chrystusa, przypominamy, że Kościół stanowczo domaga się swej autonomii w rządzeniu, w kulcie i w głoszeniu kazań. Owe autonomia i wolność to przyrodzone prawa, których Jezus Chrystus udzielił Kościołowi do realizacji jego celów. Z tego powodu, jako Duszpasterze, stanowczo domagamy się prawa do samodzielnego podejmowania decyzji w kwestii odprawiania Mszy Świętej i udzielania Sakramentów, podobnie jak żądamy pełnej autonomii w sprawach podlegających naszej bezpośredniej jurysdykcji, takich jak, tytułem przykładu, normy liturgiczne oraz sposoby sprawowania Komunii i Sakramentów. Niezależnie od powodów państwo nie ma prawa ingerować w suwerenność Kościoła. Współpraca Władzy Kościelnej, nigdy nie negowana, nie może być uwikłana przez władzę cywilną w jakiekolwiek formy zakazywania lub ograniczania kultu publicznego lub posługi kapłańskiej. Prawa Boga i wiernych są najwyższym prawem Kościoła, z którego on nie zamierza ani nie może zrezygnować. Prosimy o zniesienie ograniczeń w sprawowaniu funkcji publicznych.

Prosimy osoby dobrej woli, aby nie rezygnowały ze spoczywającego na nich obowiązku współpracy na rzecz wspólnego dobra – każdego wedle swego stanu i możliwości oraz w duchu braterskiego miłosierdzia. Współpraca ta, pożądana przez Kościół, nie może jednak oddalić się od poszanowania Prawa naturalnego ani od zapewnienia jednostkom wolności. Ciążące na obywatelach obowiązki cywilne wiążą się z uznaniem ich praw przez państwo.

Wszyscy jesteśmy wezwani do oceny obecnych faktów zgodnie z nauką głoszoną przez Ewangelię. Wymaga to dokonania wyboru: albo z Chrystusem, albo przeciwko Chrystusowi. Nie pozwólmy dać się onieśmielić czy zastraszyć przez kogoś, kto wmawia nam, że jesteśmy mniejszością: Dobro jest powszechniejsze i potężniejsze niż to, w co świat chce, byśmy uwierzyli. Walczymy z niewidzialnym wrogiem, który rozdziela obywateli, separuje dzieci od rodziców, wnuki od dziadków, wiernych od ich duszpasterzy, uczniów od nauczycieli, klientów od sprzedawców. Nie pozwólmy, aby pod pretekstem wirusa zostały wymazane wieki cywilizacji chrześcijańskiej, wprowadzając nienawistną technologiczną tyranię, w której ludzie bezimienni i bez twarzy mogą decydować o losach świata, sprowadzając nas do wymiaru rzeczywistości wirtualnej. Jeśli to jest plan, do którego zamierzają nas skłonić możni tej ziemi, niechaj wiedzą, że Jezus Chrystus, Król i Pan Historii, obiecał, że „bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16, 18).

Powierzamy Rządzących oraz wszystkich tych, którzy rządzą losami narodów, Wszechmogącemu Bogu, aby ich oświecał i prowadził w tych momentach wielkiego kryzysu. Niech pamiętają, że tak jak Pan będzie sądził nas, Duszpasterzy, za powierzone nam stado, tak będzie sądził Rządzących za lud, którego mają obowiązek bronić i nim rządzić.

Módlmy się z wiarą do Pana, aby chronił Kościół i świat. Niech Najświętsza Dziewica, Wspomożycielka Chrześcijan, zmiażdży głowę starodawnego Węża i zniweczy plany dzieci żyjących w ciemności.

8 maj 2020
Matki Bożej Różańcowej w Pompejach

Sygnatariusze:

DUCHOWNI:
Carlo Maria Viganò, arcybiskup, nuncjusz apostolski
kard. Gerhard Ludwig Müller, były prefekt Kongregacji Nauki Wiary
kard. Joseph Zen Ze-kiun, emerytowany biskup Hong Kongu
kard. Janis Pujats, emerytowany arcybiskup Rygi
Luigi Negri, emerytowany arcybiskup Ferrara-Comacchio

19 marca 2020

CO MA WSPÓLNEGO ŚW. JÓZEF I SZYMON CYRENEJCZYK?


Obaj zostali postawieni wobec sytuacji, które nie były wynikiem ich wyboru:
- św. Józef dostrzega, że Maryja, jego małżonka, spodziewa się Dziecka, którego nie jest biologicznym ojcem. Zamierza rozwiązać tą sytuację "po swojemu", jednak po interwencji Anioła, decyduje się wejść w tą sytuację i jest do końca wierny: także wtedy, gdy trzeba było uciekać do Egiptu, by chronić Dziecko przed gniewem Heroda.
Służy Sprawom, które go totalnie przekraczają...

- Szymon Cyrenejczyk wracał z pracy. Był zmęczony. A tu nagle zostaje przymuszony przez żołnierzy do dźwigania krzyża razem ze Skazańcem. Jedną z myśli, która mogła mu przemknąć przez głowę była taka: "jeszcze ktoś pomyśli, że to ja jestem skazany...". Mimo wszystko pomaga. 
Służy Sprawom, które go totalnie przekraczają...


- Jeśli kiedykolwiek zostaniesz postawiony wobec podobnych wyzwań, pamiętaj, że nie byłeś pierwszy... 


15 marca 2020

MOIM POKARMEM JEST...

Niekiedy w czasie homilii przychodzą mi do głowy myśli, słowa, czy obrazy, o których wcześniej nie myślałem. Tak było dzisiaj, na Mszy św. o godz. 11.00 (Trzecia Niedziela Wielkiego Postu, czytania z Mszy św. tutaj).
Pan Jezus mówi do uczniów: "Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał, i wykonać Jego dzieło".
Pokarmem Pana Jezusa jest wola Boga. Zaciekawiło mnie to.
Pan Jezus karmi się wolą Ojca. Ona Go żywi; albo raczej realizowanie tej woli Go żywi, ożywia.
Żył pełnią życia. Głosił Ewangelię, uzdrawiał, śmiał się z przyjaciółmi, płakał nad grobem Łazarza, nie wahał się wejść w Tajemnicę śmierci, bo wiedział, że Ojciec tego oczekuje; nawet jeśli w Ogrójcu się z tym wszystkim zmagał...

Wiele osób jest dziś znudzonych, wiele zagubionych. Wielu ludzi żyje życiem innych (seriale, portale społecznościowe) bardziej niż swoim.
I są smutni...

Czym Ty żyjesz, drogi Czytelniku? Co Cię ożywia?
Jeśli masz rodzinę, to z pewnością ona powinna Cię ożywiać.
Jeśli masz naście lat, tym, co powinno Cię ożywiać, jest mądre przygotowanie się do bycia ojcem, matką, mężem, żoną.

Kimkolwiek jesteś, jakąkolwiek rolę w życiu pełnisz, Twoim pokarmem jest DEKALOG - fundament woli Boga wobec Ciebie.

A jeśli nie masz siły do życia, może odwróciłeś się od powołania, którym Bóg Cię obdarzył? Albo razem ze zdrowym pokarmem zażywasz również jakąś truciznę?



05 marca 2020

ŚMIERTELNE ŻNIWO (C2H5OH)

Na skutek nadużywania alkoholu znacząco zwiększyła się umieralność Polaków w młodym i średnim wieku. W latach 2002-2017 przedwcześnie zmarło z tego powodu około 110 tys. Polaków – alarmują specjaliści Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Kaliszu. Podkreślają, że potrzebny jest natychmiastowy powrót do programu ograniczenia spożycia alkoholu. Jak zwracają uwagę eksperci, spożycie alkoholu w Polsce zaczęło rosnąć po 2000 r., kiedy poluzowano regulacje dotyczące jego spożycia.


– Od 2003 r. nastąpiło w naszym kraju odwrócenie transformacji zdrowotnej, szczególnie wśród ludzi od 20. do 64. roku życia. O ile po zastoju w okresie PRL w latach 90 XX w. nastąpiła znaczna poprawa stanu zdrowia naszego społeczeństwa, to ostatnio wskaźniki zdrowotne zaczęły „siadać” – powiedział prof. Witold Zatoński z Europejskiego Obserwatorium Nierówności Zdrowotnych przy Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Kaliszu.

Jego zdaniem jednym z głównych tego powodów jest wzrost spożycia alkoholu. Z wyliczeń specjalisty i jego zespołu z PWSZ oraz Fundacji „Promocja zdrowia” wynika, że z powodu chorób bezpośrednio związanych ze spożyciem alkoholu w ciągu 15 lat w latach 2002-2017 przedwcześnie zmarło około 110 tys. Polaków: 89 tys. mężczyzn oraz 18 tys. kobiet powyżej 20. roku życia. W analizach tych uwzględniono dane Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) dotyczące Polski. 

Materiał pochodzi ze strony www.tvp.info, całość tutaj 



02 marca 2020

KAZANIA PASYJNE

Chciałbym zaproponować czcigodnym czytelnikom tego bloga w jednym miejscu kazania pasyjne, które głosiłem przed dekadą w jednym z domów zakonnych w Kaliszu, a które są już obecne na tym blogu:


Życzę owocnej lektury



29 lutego 2020

GLOBALNE... STRASZENIE?

Wiele osób z obawą, choć są i takie, które z NIECIERPLIWOŚCIĄ, czeka na pojawienie się w Polsce koronawirusa.
W pewnym artykule wyczytałem, że skoro tyle szumu robi się wokół tego "intruza", to możliwości są dwie:
1. Problem jest sztucznie rozdmuchiwany, aby ktoś mógł sporo na nim zarobić.
2. Problem jest bardzo poważny i nie znamy prawdziwego zagrożenia, a rządy, które wiedzą "więcej", robią co mogą, żeby nas ochronić.

Biorąc pod uwagę fakt, że w 80% przebieg choroby spowodowanej koronawirusem nie różni się od przebiegu typowej grypy, skłaniałbym się do pierwszej opcji.
Może oprócz spodziewanych przychodów, niektóre ośrodki władzy lubią patrzeć, jak ludzie się boją...

Że tak jest, że na ludzkiej niewiedzy można zarobić, że z ludzi można zdzierać, gdy się boją, że łatwiej jest nimi wtedy zarządzać, świadczy pewna informacja z 1989 roku wciąż obecna na stronie AP



Całość tutaj

Lęk może być ostrzeżeniem, podobnie jak ból.
Jednak warto lękom się przyglądać, bo niektóre mogą okazać się bezpodstawne...


Ps. W odniesieniu do tego koronawirusa jest jeszcze jedna możliwa opcja:
że ten wirus - jako sztucznie spreparowany - jest próbą nowego rodzaju broni biologicznej, ukierunkowanej na jakąś wyraźnie określoną populację (w tym wypadku np. Chińczycy). Gdyby to się okazało prawdą, byłby to bez wątpienia złowieszczy znak na przyszłość.
Ale nawet w takiej sytuacji nie przestaje obowiązywać zasada nadrzędności życia wiecznego nad doczesnym

06 lutego 2020

REWOLUCJA II

Przed Świętami Bożego Narodzenia (21.12.2019) opublikowałem tekst, który zwięźle i dogłębnie charakteryzuje to, czym jest rewolucja.
Dziś proponuję do wysłuchania rozmowę z Ks. prof. Dariuszem Oko, zatytułowaną "Gender to śmierć", w której mowa jest o rewolucji, jakiej świadkami jesteśmy w naszych czasach.


A tu link poglądowy, jak to wygląda na Zachodzie


03 lutego 2020

TYLKO DLA MĘŻCZYZN I ... KANDYDATÓW NA TYCHŻE

Chłopiec staje się mężczyzną przez podejmowanie zadań pozornie ponad jego siły i możliwości, bo tylko tak staje silnym i przerastającym wciąż swoje ograniczenia.

Kiedy się czyta „Przygody Piotrusia Pana” (czy teraz „Piotruś Pan i Wendy”), to ów Piotruś jest zlepkiem marzeń większości chłopców: o nieograniczonej wolności i brawurowej odwadze, o podniecających przygodach i zwycięskich walkach, o nadludzkich możliwościach i spektakularnych popisach, o zdobywaniu, odkrywaniu, porywaniu, uwodzeniu i niekończącej się niedojrzałości w Nibylandii. Nawet powstał film o autorze baśni pt. „Marzyciel”.

Cóż, marzenia były zawsze ważne jako inspiracje, ambicje, zaczątki dążeń i osiągnięć. Gorzej, gdy marzyciel zamykał się w owej Nibylandii, by uciec od prawdziwego życia, nigdy nie stając się ani mężczyzną, ani bohaterem, ani ojcem, ani czyimkolwiek przyjacielem. I ów marzyciel nigdy nie miał większych ku temu możliwości niż teraz.

Można bowiem uciekać od męskości w jej pozory czy… protezy, nawet przez długie lata, nigdy do niej nie dorastając. Od wieków bowiem we wszystkich kulturach chłopiec musiał według różnych rytuałów być poddany przejściu ze świata dzieci i kobiet do świata dorosłych mężczyzn. Niestety, w naszej kulturze tego teraz zabrakło, stąd mamy mnóstwo maminsynków i pętaków, a coraz mniej mężczyzn i ojców.

Na czym tak w wielkim skrócie polegało owo przejście chłopca i wtajemniczenie go w męskość?


1. Na oderwaniu od matki i jej pieleszy

2. Na pójściu za (duchowym) przewodnikiem

3. Na przejściu przez kilka trudnych prób: odosobnienia, upokorzenia, głodu i pragnienia, zagrożenia i walki (upolowanie drapieżnika), przezwyciężenia strachu i bólu, doznania zranienia

4. Na uroczystym pasowaniu-mianowaniu go na wojownika, łowcę, rycerza. Działo się to pod dyskretną opieką mężczyzn z rodziny czy szczepu, ale chłopiec musiał przewalczyć w sobie to, co słabe, tchórzliwe, samolubne, zarozumiałe, niesamodzielne, dziecięce jeszcze…

Po tym wtajemniczeniu już nie wracał do mamy i do dzieci, inaczej się ubierał, co innego już robił i był traktowany jak dorosły. Co teraz w naszej kulturze jest choćby namiastką takiego przejścia? Pójście do gimnazjum? Matura? Stopnie harcerskie? Fala w wojsku, którego już nie ma? Owszem, w kościele są jeszcze jakieś formy tegoż dla ministrantów, bierzmowanych, ale na pewno nie spełnia to swojej roli i nie jest jakimś progiem dojrzałości.

A jednak te odwieczne potrzeby wciąż w chłopcach są - nawet w tych wychowanych na przez same kobiety na maminsynków, pacyfistów i miłośników rzadkich żyjątek. Dlatego, gdy pojawiła się nowa przestrzeń eksploracji i coraz to bardziej perfekcyjnej symulacji poprzez komputer, gry i Internet, mnóstwo chłopców w najrozmaitszym wieku weszło w nią jako poszukiwacze skarbów, odkrywcy, łowcy, wojownicy i zabijaki, gladiatorzy i rycerze, magowie i kapłani, królowie i władcy, zdobywcy szyfrów i twierdz, brawurowi ryzykanci, zwycięzcy, donżuani i casanowy, komandosi i policjanci, demony i zbawiciele etc.

Ale także jako podglądacze, złodziejaszki, psotnicy, kawalarze, złośliwe gnomy, przebierańcy, tchórzliwi pozoranci, nałogowi kłótnicy etc. Wystarczy popatrzeć, jakie przybierają nicki, awatary, jakie przypisują sobie cechy, na ilu forach bywają, ile dziewczyn uwodzą, jaką bronią operują, ile walk i gier wygrywają. Jacy są tam wspaniali, czarujący, nieskrępowani, niezwyciężeni, doskonali… tylko że wciąż w Nibylandii - z podobnymi sobie Piotrusiami Pan(i)ami i Kapitanami Hakami.

Tylko że mimo tak wielu niby-walk, niby-zwycięstw, niby-podbojów, niby-wygranych nikt im nie przyznaje wszem i wobec w realnym świecie tytułu prawdziwego mężczyzny, bohatera, króla, kapłana, ojca, mędrca. I im dłużej i sprawniej poruszają się w komputerowej Nibylandii, tym gorzej im idzie w szkole, w domu, w religii, w obowiązkach, w przyjaźniach, w pracy, w miłości, w ojcostwie, w wychowaniu. Tu są nadal tacy jak owi chłopcy - jeszcze nie oderwani od mam i nie poddani próbom, nie wprowadzeni do świata prawdziwych osiągnięć i zwycięstw.

Co z tego, że tam przez setki godzin walczą i zwyciężają, jeśli tu tchórzliwie uciekają, przegrywają bez walki. Co z tego, że tam ryczą prawie jak lwy na forach, komunikatorach, portalach, jeśli tu nie potrafią rozmawiać, dyskutować, opowiadać dziecku, nauczać, przekonywać. I są wciąż jak Piotruś Pan - coraz bardziej nijacy i smutni, bo jest to kolor niedorastania i niespełnienia. Nie jest się bowiem panem, gdy się "panuje" nad wirtualnymi krainami, ale gdy się panuje nad sobą samym i prawdziwie męskimi wyzwaniami. Ale do tego trzeba przestać być Piotrusiem, a stać się Piotrem jak ten rybak z Ewangelii. Ot, co…

Br. Tadeusz Ruciński

Całość na portalu www.pch24.pl

30 stycznia 2020

ATEIZM - ZWĘŻENIE HORYZONTÓW

Kiedyś w radiowej audycji dla dzieci usłyszałem pytanie: „jaki jest najwyższy wodospad na świecie?”
Pomyślałem – Niagara.
Odpowiedź była inna – Salto Angel, odkryty w 1933 roku.
Potem padło jeszcze inne pytanie: „A jaki był najwyższy wodospad świata, zanim został odkryty Salto Angel?”
Znów pomyślałem – Niagara.
Prawidłowa odpowiedź brzmiała jednak – Salto Angel…
On przecież był, choć nikt jeszcze [przynajmniej w Europie] o nim nie wiedział


Niekiedy można spotkać się z twierdzeniem, że ludzie wierzący – to zaścianek, średniowiecze, że wiara to zabobon czy też wynik braku myślenia, że nie da się udowodnić wiary w sposób naukowy…

A ja ośmielę się postawić tezę zupełnie inną:
ATEIZM – TO ZWĘŻENIE HORYZONTÓW.
[Zanim się ktoś poczuje obrażony, pragnę przypomnieć opinię, wg której inteligentni ludzie się nie obrażają…]

Skąd takie twierdzenie?


Już spieszę z uzasadnieniem.

Cóż to takiego ateizm?
Ateizm – to przekonanie, że Boga nie ma; albo bardziej założenie, niż przekonanie.
Agnostycyzm natomiast – to założenie, że Boga [czy w ogóle prawdy] nie da się poznać, więc nie ma sensu się tym zajmować.

Jeśli więc ktoś z góry zakłada, że Boga nie ma, albo że nie da się Go poznać [na przykład metodami naukowymi], to sam ogranicza sobie przestrzeń poznania, czyli zawęża horyzonty poznania.

Do każdego przedmiotu poznania należy zastosować właściwą metodę i właściwe narzędzia.

Do poznania temperatury stosujemy termometr, a nie okulary.
Do poznania dźwięków stosujemy ucho, a nie węch.
Do poznania kosmosu stosujemy teleskop a nie mikroskop elektronowy.
Do poznania literatury potrzebne jest czytanie ze zrozumieniem i znajomość figur stylistycznych i gatunków literackich.
Do poznania, zrozumienia historii potrzebna jest znajomość procesów społecznych i zależności między ludźmi i społeczeństwami danej epoki.

Do poznania Boga, otwarcia się na Niego,
potrzebna jest zgoda na istnienie niewidzialnego / NIEWIDZIALNEGO… 
i gotowość przyjęcia Jego planu dla człowieka.


27 stycznia 2020

NADCIĄGA BURZA...

Kunszt i artyzm można wykazać na różny sposób...
To wykonanie fragmentu Koncertu "Cztery pory roku" jest mistrzowskie


20 stycznia 2020

PRAWDA POZOSTAJE PRAWDĄ, NAWET WTEDY, GDY WSZYSCY BŁĄDZĄ

Znalazłem na stronie pch24 mądry tekst - bajkę o pewnym mieście.
Zachęcam do przeczytania

----------------------------------------------------------------------
Czy jest coś takiego, jak „zbiorowe sumienie”? Bo zbiorowe potępienie grozi zwykle każdemu, kto chce wystąpić z jednogłośnego chóru i zaśpiewać własną pieśń własnym głosem. Po takim potępieniu tego kogoś następuje zwykle zbiorowe samousprawiedliwienie i samorozgrzeszenie. Po nich – głośne zbiorowe samoupewnianie się, że większość musi mieć rację, nawet, gdy się... myli.
*
Marshall McLuhan opisywał kiedyś zjawisko „nakazu wzmożonego udziału i interaktywnego zaangażowania, który może się obrócić nawet w obłęd, w ekstatyczne współuczestnictwo”. Coś z tego pobrzmiewa w tej baśni.
*
„Diabeł nie śpi” – mówi przysłowie mądre i jakoś przegapiane. A czemu nie śpi? Bo sen spędza mu z jego czujnych ślepiów każde dobro, które gdzieś się dzieje i to, że temu dobru dobrze się dzieje. A nie powinno tak być – jego zdaniem – bo ziemia nie jest rajem.

Tak działo się w pewnym mieście, którego głową, sercem i sumieniem, był mądry i dobry burmistrz, ze swym radcą. Takich spotyka się wśród rządzących nader rzadko, tym większym więc byli oni skarbem dla miasta, gdzie w poszanowaniu była sprawiedliwość, uczciwość i rozwaga.

Widać było wyraźnie, że ludzie używali swoich sumień, bo przykład szedł z góry. A diabeł woli zawsze sumienia chore na śpiączkę, więc zwołał sabat swoich wiedźm i nakazał im skończyć tam z tym rajem na ziemi, co trwał już tam zbyt długo. Wiedźmy poprzebierały się za żebraczki i nocą nasypały do miejskich studni ziela – szalejem zwanego. Ludzie pijąc tę wodę, jakby rozum zaczęli tracić. Zło zaczęli nazywać dobrem, brzydotę – pięknem, podłość – cnotą, chorobę – zdrowiem, zwierzęcość – człowieczeństwem... Ba, zaczęli nawet tęsknić za piekłem, a lękać się nieba.


Jednak nikt tego nie dostrzegał, bo każdy pił tę samą zatrutą szalejem wodę. Jedynie burmistrz ze swym radcą pili wodę ze studni ukrytej w podziemiach kościoła. Poruszeni narastającym, zbiorowym obłędem, jak prorocy nawoływali wszystkich do opamiętania.

Wtedy mieszkańcy miasta zebrali się na głównym placu między kościołem i ratuszem, i ktoś ich przekonał, że burmistrz i radca oszaleli, więc trzeba ich albo pozbawić władzy, albo wypędzić lub zabić. Wtedy jedna z wiedźm podała się za wróżkę, druga za wyrocznię, trzecia za uzdrowicielkę. Namówiły tłum, by zmusił tamtych do napicia się tej wody, którą pili wszyscy. Kiedy to zrobiono, w przekonaniu, że przywrócono im zdrowie, zaczęły się coraz dziksze tańce i pijatyka. I nikt już nie zauważał tego zbiorowego szaleństwa, bo tym samym szalejem wszyscy byli upojeni, tak jak chciały wiedźmy i ich pan cierpiący na straszną bezsenność.

Burmistrz z radcą wieczorem jednak otrzeźwieli i uciekli w pobliskie góry. Każdej nocy jednak zakradali się do miasta i zabierali stamtąd dzieci, by poić je wodą z górskich źródeł. Za dziećmi powędrowały niektóre matki i ojcowie... Kiedy po wielu tygodniach wrócili do miasta, zastali tylko ruiny i rozplenione szczury.
*
Zdaniem pewnego poety od takiego obłędu ustrzec może usłyszenie głosu tych, co wołają wtedy: „Ludzie, co robicie?! Co my wyprawiamy?!”

I to jest głos sumienia, głos Boga, który raczej rzadko bywa głosem ludu, głosem większości i zbiorowego, hałaśliwego mniemania.

Br. Tadeusz Ruciński FSC

----------------------------------------------------------------------

Artykuł Br. Tadeusza Rucińskiego FSC: Czy jest coś takiego, jak „zbiorowe sumienie”?znajduje się tutaj


16 stycznia 2020

REFLEKSJA NA DZIEŃ JUDAIZMU

Z okazji obchodzonego w dniu 17 stycznia Dnia Judaizmu, zapraszam do lektury artykułu, który opublikowany został na portalu pch24.pl i nosi tytuł: "Judeochrześcijaństwo: co oznacza to słowo? Czy w ogóle coś znaczy?"

----------------------------------
Judeochrześcijaństwo. Słowo to przebojem wdarło się na polityczne salony, łamy prestiżowych pism. Używają go złotouści politycy i ludzie pióra czy ekranu. Często posługują się nim amerykańscy neokonserwatyści i zapatrzona w nich część Polaków. Moda i zgodność z rzeczywistością to jednak dwie różne rzeczy. Okazuje się, że „judeochrześcijaństwo” po prostu nie istnieje – ani w sensie teologicznym, ani cywilizacyjnym.

 Sokrates wiedział, że kluczem do poznania prawdy o świecie jest poznanie definicji rzeczy. Mądrego słuchać warto, zacznijmy więc od definicji:

Chrześcijaństwo wymaga uznania Chrystusa za Boga i Trójcy Świętej.

Mozaizm to religia objawiona wyznawana przez Izraelitów w czasach przed przyjściem Chrystusa.

Judaizm to religia żydów, którzy nie uznali Bóstwa Chrystusa, Trójcy Świętej ani Nowego Testamentu.  Ograniczają się do Starego Testamentu i dołożyli do niego pisma takie jak Talmud.

 Przy tak zdefiniowanych pojęciach jasno widać, że pojęcie „judeochrześcijaństwo” jest wątpliwe, o ile nie wewnętrznie sprzeczne. Judaizm nie aprobuje bowiem istoty chrześcijaństwa (Bóstwa Chrystusa, Trójcy Świętej); odrzuca też święte pismo chrześcijan (Nowy Testament). Różnice nie dotyczą tu cech drugorzędnych, akcydentalnych, lecz kwestii kluczowych, istotnych, najważniejszych, wyróżniających daną religię.


Teologiczne różnice

Zbadanie relacji judaizmu i chrześcijaństwa to niełatwa sprawa. Wymaga lat studiów, poznania przedstawicieli drugiej strony, dogłębnych badań historycznych. Może wręcz poświęcenia całego życia poznaniu tej kwestii. To właśnie uczynił ksiądz profesor Waldemar Chrostowski.

Jak zauważył ów naukowiec, religia żydowska w czasach Starego Testamentu opierała się na ofiarach składanych przez kapłanów z pokolenia Lewiego [YouTube/Sumienie Narodu]. Sytuacja zmieniła się jednak po zburzeniu świątyni w Jerozolimie przez Rzymian w 70. roku po Chrystusie. Wraz ze świątynią skończyły się ofiary, a składających je kapłanów zastąpili rabini. Miejscem zgromadzeń stały się synagogi – funkcjonujące już wcześniej, lecz teraz podniesione do kluczowej roli. W roku 220 powstał istotny dla de facto nowo powstającej religii tekst – Miszna. Nie zawierał on cytatów z Pisma Świętego – twierdzi uczony. Wywołało to zarzuty chrześcijan, co z kolei skłoniło judaistów do zwiększenia roli Pisma Świętego. Niemniej sami rabini nie uznają swej religii za wywodzącą się z Pisma Świętego – twierdzi ksiądz profesor Chrostowski. Duchowny podkreśla też, że w źródłowych tekstach rabinicznych obraz Pana Jezusa, Maryi i chrześcijaństwa jest bardzo negatywny.

Dialog chrześcijańsko-żydowski w większości przypadków obejmuje jednak kwestie poza-teologiczne. Zazwyczaj bowiem rabini nie chcą rozmawiać o wierze, nie chcą podejmować debaty o Jezusie Chrystusie. Tymczasem słowa Jana Pawła II z 13 kwietnia 1986 roku brzmią „jesteście naszymi braćmi umiłowanymi i – można powiedzieć – w pewien sposób naszymi starszymi braćmi”. Jednak w polskim tłumaczeniu pominęto słowa „w pewien sposób” – zauważa ksiądz Chrostowski. W tej właśnie wersji wielokrotnie je powielano i powiela po dzień dzisiejszy.

W tym świetle trudno nie zgodzić się ze słowami księdza profesora Tadeusza Guza. – Dlatego ośmielam się powiedzieć, że niedozwolone jest w ustach prawdziwego katolika łączenie tych pojęć i mówienie o judeochrześcijaństwie. Wtedy Chrystus nie byłby dla takich katolików pełnią Objawienia, pełnią Prawa Starego i Nowego Przymierza, pełnią Prawdy Objawionej w Starym i Nowym Przymierzu, pełnią Miłości Starego i Nowego Przymierza. Tylko wiara katolicka nie jest pochodzenia ludzkiego. I tylko religia katolicka nie pochodzi od ludzi – podkreślił duchowny w styczniu 2019 roku w wykładzie na zaproszenie „Pobudki”.

Chodzi o cywilizację?

Ale może judeochrześcijaństwo to po prostu termin określający pewną wspólną moralność podzielaną przez chrześcijan i żydów? Chodziłoby więc nie tyle o teologię, ile o cywilizację. Cóż, zarówno żydzi, jak i chrześcijanie uznają świat za dobry, a człowieka za wyższego od przyrody. Szanują też rodzinę. Na to zwrócił uwagę Tomasz Terlikowski „w sposób oczywisty termin tradycja judeochrześcijańska nie odnosi się jednak do tych wspólnot. Ale pewnej wspólnoty ideowej, przedteologicznej, którą łączy judaizm i chrześcijaństwo. Określić ją można odwołaniem się do tej samej matrycy antropologicznej pochodzącej z księgi Rodzaju”.