15 lutego 2019

KLATKA TOLERANCJI

Porządkując materiały w komputerze znalazłem tekst, który napisałem już jakiś czas temu.
Oto on.
----------------------------------------------------------------


Chrześcijanie, czas wyjść z klatki tolerancji!
Tolerancja – słowo odmieniane przez wszystkie przypadki – robi dziś zawrotną karierę.
Choć czasem zdaje się stawać narzędziem walki dla tych, którzy za bardzo nie chcą tolerować innych.

A my, chrześcijanie wobec oskarżeń o brak tolerancji stajemy jakby trochę bezradni, pokonani lękiem przed oskarżeniem o brak... no właśnie, o brak miłości bliźniego.

A jak się ma jedno do drugiego?

To znaczy jak się ma tolerancja do miłości bliźniego, która jest dla nas chrześcijan drugim z najważniejszych przykazań?

Otóż tolerancja do miłości ma się prawie – odważę się to napisać – nijak.

Dlaczego tak sądzę?
Kto chciałby być tylko tolerowany?
Chcielibyśmy być co najmniej akceptowani, rozumiani, kochani. Ale tolerowani?

Miłość – miłość chrześcijańska – to pragnienie i czynienie dobra dla drugiego człowieka.
To pragnienie także tego dobra najwyższego, czyli życia wiecznego. A to oznacza troskę o człowieka także w wymiarze wieczności, czyli m. in. brak zgody na grzech.
Oczywiście grzech jest pojęciem religijnym i mogą go nie przyjmować ci, którzy nie wierzą w Boga chrześcijan.
I bynajmniej nie chodzi mi tutaj o nawracanie siłą na wiarę w Boga Trójjedynego. Nie, nie o to mi tutaj chodzi.
Chodzi mi o to, że nie możemy zgodzić się w imię tolerancji (rzekomej) na zakneblowanie nam ust!
Nawet jeśli ktoś w imię tolerancji chciałby nakazać nam milczenie w kwestiach, które my uznajemy za grzech (chodzi mi tu szczególnie o grzechy przeciw naturze, choć nie tylko), my w imię miłości bliźniego nie możemy się na to zgodzić, bo to oznaczało by sprzeniewierzenie się jednemu z ważniejszych wymiarów życia chrześcijańskiego, jakim jest misja prorocka każdego ochrzczonego.

Takie widzenie sprawy z pewnością będzie postrzegane jako politycznie niepoprawne, ale to nie powinno mieć dla nas większego znaczenia, choć może to drogo kosztować szczególnie dzisiaj, w czasach panoszącego się coraz bardziej nowego totalitaryzmu.

Ale przecież nie mamy tutaj trwałego miasta /Hbr 13, 14/. I czas odkryć na nowo tę istotna dla nas prawdę wiary, że czas życia doczesnego – to czas przygotowania, a Ten, który nas oczekuje – Bóg, który jest Miłością i Miłosierdziem – chce nas wszystkich mieć w swoim Domu. I ten Bóg nas chrześcijan czyni zwiastunami Jego Dobrej Nowiny, Nowiny szczególnie o przebaczeniu, o pokoju, który z przebaczenia płynie, o nadziei, nadziei głębszej niż najgłębsza otchłań grzechu.

Przeszkodą na drodze tej Dobrej Nowiny może stanąć tylko ludzka wolność, ludzkie NIE.

„Człowiek jest wolny. Człowiek może powiedzieć Bogu: nie. Człowiek może powiedzieć Chrystusowi: nie. Ale – pytanie zasadnicze: czy wolno? I w imię czego 'wolno'? Jaki argument rozumu, jaką wartość woli i serca można przedłożyć sobie samemu i bliźnim, i rodakom, i Narodowi, ażeby odrzucić, ażeby powiedzieć 'nie' temu, czym wszyscy żyliśmy przez tysiąc lat?! Temu, co stworzyło podstawę naszej tożsamości i zawsze ją stanowiło.”

Jan Paweł II, Homilia podczas Mszy Świętej na krakowskich Błoniach 10 VI 1979.



09 lutego 2019

MANIFEST WIARY „Niech się nie trwoży wasze serce!” (J 14,1)

W czasach powszechnego zamętu w świecie i w Kościele, zamętu dotyczącego wiary i moralności, kard. Müller, podał, jakby w pigułce, najważniejesze elementy naszej katolickiej wiary. Jest to także tekst polemiczny wobec rozpowszechnianych dziś zafałszowań wiary "raz przekazanej świętym" /por. Jud 1,2/.
To po prostu trzeba wiedzieć.



MANIFEST WIARY 
„Niech się nie trwoży wasze serce!” (J 14,1) 

Wobec coraz bardziej rozszerzającego się zamieszania w nauczaniu wiary, wielu biskupów, kapłanów, zakonników i świeckich Kościoła Katolickiego poprosiło mnie o złożenie publicznego świadectwa Prawdzie Objawienia. Jest zadaniem właściwym pasterzom prowadzić ludzi im powierzonych na drodze do zbawienia, to zaś może dziać się jedynie wówczas, gdy taka droga jest znana oraz gdy oni sami jako pierwsi nią podążają. Dlatego właśnie napominał Apostoł: „Przekazałem wam na początku to, co przejąłem” (1 Kor 15, 3). Dziś wielu chrześcijan nie zna już nawet podstaw wiary, przy rosnącym wciąż niebezpieczeństwie, że nie znajdą już drogi, która prowadzi do życia wiecznego. Jednakowoż, podstawowym zadaniem Kościoła pozostaje prowadzić ludzi do Jezusa Chrystusa, Światłości narodów (Lumen gentium 1). W tej sytuacji powstaje pytanie, jak znaleźć właściwy kierunek. Według Jana Pawła II, Katechizm Kościoła Katolickiego stanowi „pewną normę nauczania wiary” (Fidei depositum IV). Został on napisany dla umocnienia braci i sióstr w wierze, wierze wystawionej na ciężką próbę przez „dyktaturę relatywizmu”. 

1. Bóg Trójjedyny, objawiony w Jezusie Chrystusie

Sedno wiary wszystkich chrześcijan leży w wyznaniu Najświętszej Trójcy. Staliśmy się uczniami Jezusa, dziećmi i przyjaciółmi Boga, poprzez chrzest w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Rozróżnienie trzech Osób w Boskiej jedności (254 – ten i następne numery w nawiasach, bez dodatkowych informacji, odnoszą do numerów w Katechizmie Kościoła Katolickiego) wyznacza fundamentalną różnicę w wierze w Boga oraz w obrazie człowieka w porównaniu z innymi religiami. Po rozpoznaniu Chrystusa, widma znikają. On jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem, który wcielił się w łonie Dziewicy Maryi dzięki działaniu Ducha Świętego. Słowo, które stało się ciałem, Syn Boga, jest jedynym Zbawicielem świata (679) i jedynym Pośrednikiem miedzy Bogiem i ludźmi (846). Dlatego też Pierwszy List świętego Jana Apostoła odnosi się do tego, kto neguje Jego bóstwo, jak do Antychrysta (1 J 2, 22), albowiem Jezus Chrystus, Syn Boga, jest odwiecznie współistotny Bogu, swojemu Ojcu (663). Z wielką stanowczością należy stawić czoła pojawieniu się dawnych herezji, które w Jezusie Chrystusie widziały jedynie wybitną osobę, brata czy przyjaciela, proroka czy przykład moralności. On jest przede wszystkim Słowem, które było u Boga i które jest Bogiem, Synem Ojca, który przyjął naszą ludzka naturę, aby nas odkupić i który przyjdzie sądzić żywych i umarłych. Jego samego uwielbiamy w jedności z Ojcem i Duchem Świętym, jako jedynego i prawdziwego Boga (691). 


2. Kościół

Jezus Chrystus założył Kościół, widzialny znak i narzędzie zbawienia,

08 lutego 2019

NIENAWIŚĆ A TZW. "MOWA NIENAWIŚCI"


Coraz częściej w przestrzeni publicznej i medialnej pojawia się pojęcie „mowa nienawiści”.

Co to takiego?

Oczywiście, jestem zdecydowanie przeciwny nienawiści, która jest nie tylko i nie przede wszystkim uczuciem, co raczej postawą dążącą do zniszczenia komuś życia, wyeliminowania go z przestrzeni życiowej. Taka eliminacja nie musi oznaczać śmierci, może to być też działanie zmierzające do zniesławienia, do pozbawienia praw, do odwrócenia się innych od tej znienawidzonej osoby.

Czy jednak nienawiść to to samo, co mowa nienawiści?

No, niekoniecznie…

Jedną z zasad, która kształtuje dziś przestrzeń publiczną jest tzw. polityczna poprawność. Polityczna poprawność to – najogólniej rzecz ujmując – zbiór zasad, kryteriów, wg których jakieś słowa stwierdzenia, postawy uznaje się za akceptowalne lub nieakceptowalne w jakiejś przestrzeni. Nie jest jednak łatwo – przynajmniej w oficjalnym nurcie środków społecznego przekazu – wskazać, kto decyduje o tych kryteriach, bądź zasadach.

Warto tutaj także zauważyć, że te zasady, czy kryteria mogą nie mieć nic wspólnego z normami obiektywnymi, jak choćby prawo naturalne, czy Dekalog.

Jeśli więc ktoś ośmieli się w przestrzeni publicznej poruszyć jakiś temat politycznie niepoprawny, a tym bardziej ocenić go negatywnie, może być oskarżony o stosowanie mowy nienawiści.

Dlatego uważam, że sformułowanie „mowa nienawiści”, to kolejny bat na myślących "niepoprawnie", czy "nieprawomyślnie".

Oczywiście takich batów jest w naszych czasach więcej.

A obok batów są też „marchewki”. „Marchewka” to będzie jakaś forma zachęty do tego, by zrezygnować z trwania przy prawdzie obiektywnej, przy zasadach wypływających z własnej, właściwie ukształtowanej tożsamości, czy – dla ludzi wierzących – zasad wiary i moralności. Do tej zachęty będzie w pakiecie dołączona jakaś miska soczewicy...

Bat i marchewka…

Należy chyba przyznać, że stosowanie takiego bata i marchewki to po prostu nowy i wyrafinowany terroryzm i totalitaryzm.

I jeśli się ktoś zapyta, czy w Polsce można spotkać akty terroru, odpowiem: w wyżej wskazanym sensie – bez wątpienia tak.