Gdy jako diakon kończyłem nauczanie religii w czwartych klasach pewnego liceum (kwiecień 2000), napisałem krótki wiersz, który wręczyłem każdemu uczniowi i każdej uczennicy na ostatniej lekcji.
W dzień zakończenia kolejnego roku szkolnego (choć już nie pracuję w szkole) dedykuję te słowa tym wszystkim młodym ludziom, którzy kończą edukację, lub zaczynają nowy jej etap.
Oto ten wiersz
Do maturzystów
Moi kochani!
Czasem trudno mi z Wami,
czasem trudno mi bez Was.
Przywiązałem się do Was
i będzie mi trudno z wami się rozstać.
Choć macie swoje (albo właśnie nie swoje) za uszami,
wiele w Was dobra – pamiętajcie o tym!
I ideałów wiele – nie traćcie ich.
I choć stopnie Wam muszę wystawić,
choć wiadomości sprawdzić trzeba,
to pamiętajcie – sprawdzi Was życie.
Ono zapyta: Czyś dobry?
Czy dbasz o siostrę, brata?
Czyś gotów pomóc, pocieszyć, podnieść,
a gdy potrzeba – odejść...
W końcu – czy kochać potrafisz?
Nie: „kochać się” używając innych,
ale – czy kochać potrafisz; czyli:
dać siebie, swój czas i talenty,
aby bliźni mógł żyć i wzrastać?
Trudny to będzie egzamin.
Niech Chrystus będzie Waszym
Mistrzem, Nauczycielem, Drogą.
Kalisz 2000