Na ostatnie dni roku liturgicznego Kościół daje nam teksty biblijne mówiące o końcu świata i o Sądzie Ostatecznym.
W dni powszednie (cykl czytań: rok II) czytana jest Apokalipsa, Ewangelia mówi m.in. o zburzeniu świątyni jerozolimskiej, o znakach zapowiadających powtórne przyjście Pana Jezusa.
Jednym z utworów muzycznych wpisujących się w ten klimat jest hymn „Dies Irae” – Dzień gniewu.
A tutaj znajdują się słowa (wersja łacińska i polska)
Wielu wyda się pewnie, że ten utwór to średniowiecze, bo dziś mówi się raczej o Bożym Miłosierdziu, o przebaczeniu…
Problem polega na tym, że dar Bożego Miłosierdzia zakłada uprzednie przyznanie się człowieka do winy, uznanie własnej grzeszności.
A co mamy dzisiaj?
Człowiek często sam się rozgrzesza, usprawiedliwia, a jeśli już bije się w piersi, to raczej cudze a nie swoje…
Kiedyś – choćby w średniowieczu – ludzie grzeszyli pewnie tak samo jak i dzisiaj, ale wtedy też pokutowali.
Była świadomość grzechu, był lęk przed Bożą sprawiedliwością, ale była też świadomość Bożej Miłości. Wystarczy poczytać dzieła mistyków (Jan od Krzyża, Teresa z Avila, XVI wiek), żeby się o tym przekonać.
A dziś ocieramy się o grzech przeciw Duchowi Świętemu. Zamiast nawrócenia, ludzie domagają się możliwości grzeszenia bez konsekwencji; domagają się możliwości wyboru grzechu i trwania w nim.
Możliwość wyboru jest. Konsekwencje jednak również będą - jeśli nie na tym świecie, to po śmierci, czy się to komuś podoba, czy też nie...
------------------------------------------------------------------
A tu muzyka do "Dies Irae" skomponowana przez Mozarta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz