15 stycznia 2024

CIEKAWA ANALIZA SYTUACJI GEOPOLITYCZNEJ ŚWIATA

Wśród propagandowej paplaniny naszych mediów, można czasem trafić na pogłębione analizy sytuacji na świecie. 
Do tego rodzaju źródeł zaliczyłbym wypowiedzi Wojciecha Szewko (Na Wschód od Bliskiego Wschodu), czy analizy Leszka Sykulskiego (podcast geopolityczny)
Na ciekawą analizę sytuacji geopolitycznej świata natrafiłem na portalu myslpolska.info.
Portal ten jest niedostępny z terenu Polski (cenzura?), można z niego jednak korzystać używając vpn.


Oto ta analiza (która dla użytkowników jedynie "mediów głównego nurtu" może być sporym zaskoczeniem.

Od najnowszej przeszłości do
nieuniknionej przyszłości

Początek Nowego Roku sprzyja realizacji dwóch ważnych funkcji nauki o stosunkach międzynarodowych: diagnostycznej i prognostycznej. Dlatego zmierzę się z tym wyzwaniem stosując arsenał geopolityki realizmu krytycznego.
Wymaga on skupienia na najważniejszych potęgach, których działania i interakcje superwieniują na poziomie porządku międzynarodowego, regionalnego i lokalnego. Zacznijmy zatem od najnowszej przeszłości: roku 2023. Trzeba się na początku zgodzić z prof. Johnem Mearsheimerem, który parę tygodni temu wskazał, że świat wielobiegunowy istnieje już od 2017 roku, a jego podstawą są wciąż najsilniejsze Stany Zjednoczone, a także Chińska Republika Ludowa i Federacja Rosyjska. Pewnie zostałbym uznany za nieskromnego, gdybym chciał przywołać podsumowanie z opublikowanej w 2016 książki „Podstawowe problemy geopolityki i globalizacji”, w której właśnie ten triumwirat prognozowałem jako głównych graczy w następnych latach. Na szczęście u Arystotelesa odnajdujemy kategorię „słusznej dumy”.

Chiny i Xi Jinping

Zacznijmy od tych, którzy przewodzą zmianom. Jeżeli chodzi o najważniejsze krajowe wydarzenia polityczne w Chinach, to było nimi wprowadzenie nowej chińskiej konstytucji oraz wybór na trzecią kadencję prezydenta, Xi Jinpinga, dopełniające wcześniejsze decyzję XX Zjazdu Komunistycznej Partii Chin, gdy został Sekretarzem Generalnym. Wtedy też zapoczątkowano radykalną czystkę kadrową. Władzę utracił premier Li Keqiang, pupil „globalnych inwestorów”, który potem niespodziewanie zmarł w wieku zaledwie 68 lat; z kolei byłego lidera państwa, Hu Jintao wyprowadzono podczas obrad. Zwiastowało to koniec wpływów frakcji komsomolskiej tak dobrze dogadującej się z amerykańską Partią Demokratyczną. W 2023 roku proces oczyszczania elit się pogłębił. Odnotujmy: wzrost i równie nagłe zniknięcie ministra spraw zagranicznych Qin Ganga pod koniec czerwca; w sierpniu nowego ministra obrony Li Shanfu, a potem minister zdrowia Ma Xiaowei, odpowiedzialnej wcześniej za kowidowe lokaouty; ponadto zmiany szefów Banku Centralnego, Ministerstwa Finansów, Ministerstwa Nauki, Ministerstwa Kultury, Ministerstwa Administracji Cywilnej i innych. Nie zdarzyło się to w Chinach od 30, a nawet 60 lat, a więc od czasów rewolucji kulturalnej. Pierwsza dekada władzy Xi była więc przygotowaniem; teraz czas zmiany paradygmatu, który przyspieszy budowę nowej ery odrodzenia Wielkich Chin. Inicjatywa „Pasa i Szlaku” świętująca dekadę została rozszerzona w 2023 o Globalną Inicjatywę Rozwoju, Globalną Inicjatywę Bezpieczeństwa i Globalną Inicjatywę Cywilizacyjną. Dążenie Pekinu do uzyskania statusu globalnego lidera kierującego „wspólnym losem ludzkości” przyspiesza.
O tym kierunku świadczy pierwsza wizyta zagraniczna Xi Jinpinga w Moskwie. Czterdzieste spotkanie z prezydentem Putinem zaraz po uzyskaniu trzeciej kadencji odbyło się dokładnie dekadę po jego pierwszej. Przywódcy podpisali oświadczenie o pogłębieniu „wszechstronnego partnerstwa i strategicznych interakcji w nowej erze”, której sednem jest budowa „Wielkiego Partnerstwa Euroazjatyckiego” wraz z realizacją „Inicjatywy Pasa i Szlaku”. Głęboki sens momentu dziejowego oddały jednak najlepiej słowa chińskiego przywódcy rzucone niejako na odchodne trzydniowej wizyty gospodarzowi o tym, że to właśnie oni stoją na czele zmian, których nie było od stu lat. O tym, że chodzi o zwycięstwo Rewolucji Październikowej w 1917, może świadczyć, że to spotkanie Putin-Xi Jinping na krążowniku „Aurora” cztery lata wcześniej zapowiadało ujawniony teraz kurs. Następuje bezprecedensowa liczba wizyt rosyjskich elit w Chinach: premiera, przywódców partyjnych, spikera Dumy. Kulminacją sojuszu jest wizyta Putina podczas październikowego Trzeciego Forum Pasa i Szlaku w Pekinie, gdzie – pomimo wojny na Ukrainie – był witany jako główny gość. W 2024 roku flagowym projektem będzie budowa nowego centrum rozwojowego ze stolicą w Harbinie obejmującego regiony obu państw.
Rok 2023 to natężenie rywalizacji Pekinu z Waszyngtonem prowadzące do zrywania kontaktów na poziomie politycznym i militarnym, przy utrzymującym się wysokim wolumenie handlu.
Ujawniono, że na 44 dziedziny zaawansowanych technologii, Chiny mają przewagi już w 37. Wszechstronne wyzwanie dla hegemonii USA zmuszają Kolektywny Zachód do pełnej mobilizacji. Stąd pod hasłem „wschodnioazjatyckiego NATO” Waszyngton zaczął niwelować antagonizm pomiędzy Koreą Południową i Japonią, aby wraz z zmilitaryzowanymi Filipinami i Australią zbudować regionalny instrument powstrzymywania Chin. Proces analogiczny do wejścia Finlandii i pewnie także Szwecji do NATO, który ma osłabić zdolności Rosji. Pekin, który zgodnie z mantrami zachodniej narracji nie ma jakoby sojuszników, nie próżnuje i w 2024 roku z pewnością przyspieszy rozwój „azjatyckiej czwórki” obejmującej nie tylko Moskwę, ale także Teheran i Pjongjang. Wsparcie tych sił udzielone Rosji na Ukrainie jest wymownym potwierdzeniem tej tendencji.Chiny umiejętnie stosowały zasady gry w go, próbując bez wojny militarnej doprowadzić do ograniczenia ruchów starego hegemona. Przykładem zrobienia USA w balona – dosłownie i w
przenośni – było wypuszczenie kilku nad jego terytorium; zestrzelony fizycznie w rzeczywistości zrealizował cel, którym było powstrzymanie przyjazdu sekretarza stanu, Antony Blinkena, a zwłaszcza sekretarza skarbu Yellen do Chin. Wcześniej Pekin ograniczył posiadanie amerykańskich obligacji do około siedmiuset miliardów, podczas gdy w USA kolejne banki zaczęły bankrutować. Dodając do tego wstrzymanie kontaktów politycznych i wojskowych na najwyższym szczeblu, doprowadzono Waszyngton do psychologicznej niepewności, tym silniejszej, że niedawno – jak twierdzą niektóre źródła – zostały znacznie osłabione zdolności wywiadowcze w Chinach. Xi Jinping pierwszy raz od 6 lat zdecydował się jednak na wizytę ostatniej szansy, aby przy okazji szczytu APEC w San Francisco spotkać się z amerykańskim prezydentem. Przekonywał, że „świat jest wystarczająco duży na dwa supermocarstwa i ich relacje”, a jednocześnie, że powrót Tajwanu do kontynentalnych Chin jest tylko kwestią czasu. Styczniowe wybory na wyspie przyniosą zapewne nowe napięcia, bo sprzeczność antagonistyczna nie została zniesiona. Chiny rozwinęły taktykę „współpracy biznesowej i międzyludzkiej” nie mając złudzeń co do mentalnych trudności podjęcia decyzji o rezygnacji z poczucia wyjątkowości przez „ukryte państwo”, a więc elity finansowe, militarne i wywiadowcze oparte na neokonserwatyzmie.

Rosja i Putin

Dla Rosji rok 2023 oznaczał kontynuację proxy war, którą prowadzi na Ukrainie przeciwko oś anglosaskiej, o czym otwarcie opowiedział Dawid Arachamia, lider frakcji Sługa Narodu w Radzie
Najwyższej, podczas wywiadu w ukraińskiej telewizji. To ona zmobilizowała bowiem wsparcie 50 państw, setki miliardów dolarów, szkolenie wojska, dostawy broni, informacje wywiadowcze, najemników, a wreszcie uruchomienie instrumentarium wojny geokonomicznej w formie 15 tysięcy sankcji. Rosja nie tylko nie upadła, ale zdołała wygenerować trzyprocentowy wzrost gospodarczy, a przede wszystkim przestawić tory na gospodarkę wojenną pozwalającą osiągnąć zbliżające się zwycięstwo na Ukrainie.
Dystans Kazachstanu i Armenii podważył jednocześnie wiarygodność Moskwy jako regionalnego lidera. Dziwna reakcja w przypadku pierwszego z nich, skoro Rosja pod sztandarem Organizacji o Bezpieczeństwie Zbiorowym uratowała kraj od „kolorowej rewolucji”. Natomiast podczas wojny o Górski Karabach, Moskwa pozostała bierna wobec agresji dążącego do odzyskania – jakby nie było – własnego terytorium Azerbejdżanu nie pomagając sojuszniczej Armenii. Koniec roku wieńczy jednak dzieło, gdyż podczas nadzwyczajnego szczytu Wspólnoty Niepodległych Państw w Sankt Petersburgu Putinowi udało się posadzić obok siebie Alijewa i Paszyniana. Widać siła nowego paradygmatu nabiera rozpędu.
W natłoku rozważań na temat pola bitwy i szeregu tak szybko następujących faktów i fakcików niewielu dostrzegło pojawienie się w 2023 roku nowej doktryny polityki zagranicznej, niezbędnej do rozumienia zachodzących procesów zgodnie z zasadą przyczynowości celowej. Rosja przyjęła tożsamość unikalnego państwa-cywilizacji, rozległego mocarstwa euroazjatyckiego i europacyficznego, suwerennego centrum rozwoju świata, które realizuje historycznie unikalną misję utrzymania globalnej równowagi sił i budowy wielobiegunowego systemu międzynarodowego, zapewniającego warunki dla pokojowego, postępowego rozwoju ludzkości w oparciu o jednoczący i konstruktywny program. Jego istotą jest stworzenie, we współpracy z Chinami i Indiami, „Partnerstwa Wielkoeuroazjatyckiego”.
Ten nowy projekt „wielkiej przestrzeni” ma powstać poprzez połączenie potencjału wszystkich państw, organizacji regionalnych i sojuszy na bazie Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej, Szanghajskiej Organizacji Współpracy i Stowarzyszenia Narodów Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN), poprzez dostosowanie ich planów rozwojowych do chińskiej inicjatywy „Pasa i Szlaku”, a nawet zachowaniu możliwości udziału wszystkich zainteresowanych państw i stowarzyszeń. Jednocześnie priorytetem stało się „wyeliminowanie rudymentów dominacji USA i innych nieprzyjaznych państw w sprawach światowych, stworzenia warunków dla każdego państwa do rezygnacji z neokolonialnych i hegemonicznych ambicji”. Kontynuacja konfrontacji w 2024 jest więc nieunikniona. O tym, że wychodzi ona poza kwestie geostrategiczne przekonuje również zamiar neutralizacji prób narzucenia pseudohumanistycznych i neoliberalnych wytycznych ideologicznych, które prowadzą do utraty tradycyjnych, duchowych i moralnych zasad ludzkości. W doktrynie zapisano więc to, co Klaus Schwab usłyszał, gdy proponował Rosji „Wielki Reset” podczas spotkania w Davos w 2021. Już bez Rosji, chociaż z udziałem Chin w 2024 roku spotkanie Davos pod hasłem „zaufanie” będzie próbowało uspokoić globalny kapitał, że do „nowej ery” odzyskania suwerenności państw narodowych jako gwarantów dobra wspólnego jednak nie dojdzie.
Tymczasem można przewidzieć, że wśród jedenastu kandydatów zgłoszonych na wybory prezydenckie w 2024 po raz czwarty wygra Władimir Putin, poparty zresztą wcześniej przez Xi Jinpinga.
Z pewną ostrożnością można postawić hipotezę, że nastąpi później przewartościowanie ustrojowe. Pomóc temu ma wzmocnienie niektórych osób: w sferze bezpieczeństwa i ideologii, Nikołaja Patruszewa, sekretarza Rady Bezpieczeństwa, który w 2023 otwarcie nawiązywał do imperialno-prawosławnej doktryny „Trzeciego Rzymu”; w sferze gospodarki wicepremiera Biełousowa oraz odpowiedzialnego za dedolaryzację w Eurazjatyckiej Wspólnocie Gospodarczej, Siergieja Glaziewa; w polityce zagranicznej wiceministra Riabkowa; w sferze wojskowej szefa Sztabu Generalnego, Gierasimowa, którego rola wzrosła wraz z nadchodzącym zwycięstwem na Ukrainie; wreszcie autora koncepcji „Wielkiej Eurazji” Siergieja Karaganowa. O nowym kierunkuświadczy też zapowiedź odbudowy pomnika Feliksa Dzierżyńskiego przez szefa wywiadu zagranicznego, Siergieja Naryszkina. Zapewne nie wszyscy będą zadowoleni, że to w ten sposób zaczęto doceniać dziedzictwo szlacheckiej Polski...

BRICS i Arabia Saudyjska

W 2023 roku owocem kontrhegemonicznego sojuszu Pekinu i Moskwy był sukces XV szczytu grupy BRICS, który odbył się w sierpniu w RPA. Przyjęto aż sześciu nowych członków: Arabię Saudyjską, Iran, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Egipt, Etiopię i Argentynę. Od 1 stycznia grupa będzie obejmowała prawie 50% ludności świata, 37% PKB wg siły nabywczej kontrolując około 40% ropy i 34% gazu ziemnego. W kolejce stoi zresztą aż 40 państw (połowa formalnie), aspirujących samorzutnie do uczestnictwa w „międzycywilizacyjnym związku państw dla Nowej Ery”, który odrzuca dotychczasowy paradygmat kolonializmu, imperializmu i neokolonializmu narzucany kilka wieków przez mocarstwa kapitalistyczne. Na fladze BRICS widnieje bowiem „prawo do rozwoju”, gdzie współpraca międzynarodowa ma służyć wzajemnym korzyściom w myśl zasady „zysk-zysk”. Taką praktykę potwierdziła radykalna zmiana stosunków Arabii Saudyjskiej i Iranu pod batutą Pekinu i Moskwy, które po rezygnacji z wrogiego nastawienia weszły do BRICS i Szanghajskiej Organizacji Współpracy.
Zresztą postępująca zmiana petrodolara w petrojuana przez Saudyjczyków stała się w minionym roku jednym z najczarniejszych łabędzi dla USA. Ich sukcesem okazało się natomiast zwycięstwo w Argentynie, Javiera Milei, pierwszego polityka „Wielkiego Resetu” w pełnej okazałości, który przekonał większość do programu totalnej prywatyzacji, osłabiania państwa narodowego, dolaryzacji systemu walutowego, wreszcie zerwania z BRICS na korzyść sojuszu z Waszyngtonem i Izraelem. Nie powiódł się manewr prezydenta Brazylii, Lula Da Silvy który promując włączenie Argentyny do BRICS chciał powstrzymać ten scenariusz. Co więcej można się obawiać, że technologie kognitywnego zarządzania percepcją zastosowane przy promocji Mileia będą eksportowane do innych krajów, podobnie jak wcześniej „kolorowe rewolucje”, przed którymi nauczono się jednak bronić, czego najnowszym przykładem jest Serbia.
Przewodnictwo Rosji w grupie BRICS w 2024 roku zapowiada kolejne postępy w dedolaryzacji gospodarki światowej, sformułowanie koncepcji nowej waluty rozliczeniowej, a w sferze wartości dalsze promowanie współpracy międzycywilizacyjnej dzięki takim wydarzeniom jak festiwal mody czy festiwal filmowy BRICS. Zapowiedziano współpracę nad budową własnej infrastruktury internetowej, obejmujące rozwój lokalnego sektora technologicznego, ochronę danych i regulacje rozwoju sztucznej inteligencji w oparciu o tradycyjne wartości kulturowe. Czerwcowy szczyt w Kazaniu to zapewne także kolejna faza poszerzenia grupy, być może o Kazachstan, Indonezję, Algierię, Nigerię, Wenezuelę, Pakistan, a może nawet Turcję, która chcąc się wykazać rozpoczęła już proces normalizacji relacji z dotąd wrogą Grecją.

Izrael

Z punktu widzenia klasycznej geopolityki rok 2023 ujawnił aktualność tezy Spykmana o używaniu Rimlandu przez oś anglosaską w celu powstrzymywania eurazjatyckiego Heartlandu. Oprócz już wcześniej płonącej Ukrainy coraz goręcej robi się na półwyspie koreańskim, wokół Tajwanu oraz na Bliskim Wschodzie. Nie wchodząc w zawiłości i historyczną specyfikę konfliktu izraelsko-palestyńskiego wraz z atakiem Hamasu 7 października na antagonizm dwustronny nałożyły się sprzeczności właściwe globalnej rywalizacji. Siła i bezwzględność, z którą Izrael zareagował stosując zasadę odpowiedzialności zbiorowej wobec cywili, w większości bezbronnych kobiet i niewinnych dzieci, przeraziła opinię publiczną większości państw świata, z nielicznym wyjątkami do których zaliczają się Polacy. Prawdopodobnie cały swój humanitaryzm wyczerpali na wspieraniu ukraińskich ofiar, gdyż obarczały konto Rosji, którą „trzeba teraz nienawidzić”.
Z punktu widzenia geopolityki wsparcie udzielone Izraelowi przez „Kolektywny Zachód” pod hasłem „prawa do obrony” wydaje się ostatnim gwoździem do trumny w wymiarze tzw. soft power.
Pojawiają się przecież wątpliwości dlaczego osławiona obrona „praw człowieka” nie zadziałała? Dlaczego nie tworzono korytarzy humanitarnych dla dzieci i kobiet ze Strefy Gazy do Egiptu, który mógłby tym razem stać się „domem wyzwolenia”? Cynizm mocarstw w takich momentach staje się nad wyraz widoczny. Obroną „porządku opartego na zasadach” uzasadnił przecież Waszyngton mobilizację sojuszniczą przeciwko jemeńskim Huti, którzy zaczęli atakować Izrael, następnie paraliżując transport morski na Morzu Czerwonym.
Moskwa natomiast zaczęła podkreślać różnice własnej taktyki wojennej wobec tej izraelskiej, co przecież nie umniejsza cierpień milionów Ukraińców pozbawionych dachu nad głową, prądu, gazu, żywności i elementarnego poczucia bezpieczeństwa, gdyż rakiety i drony mogą spaść wszędzie i w każdej chwili. Nawet Indie, które przyznawały początkowo Izraelowi „prawo do samoobrony” przed terroryzmem zmieniły swoje nastawienie dopiero dostrzegając, że stały się wyjątkiem wśród państw Globalnego Południa, o którego status lidera próbowały wcześniej konkurować z Pekinem. Tym samym ich szanse wyraźnie zmalały.

Indie i Modi

Natężenie globalnych sprzeczności antagonistycznych utrudnia możliwości balansowania, o czym przekonały się w 2023 roku Indie. Wizyta premiera Modiego w Waszyngtonie, która miała zwiększyć ich zdolności lewarowania jako niezależnego mocarstwa napotkała na odmienną strategię USA. Gdy Delhi nie wykazywało chęci oddalenia się od Rosji, wrzucenia Indii do pieca wojny z Chinami, a także wzmocnienia QUAD podjęto próbę przywołania ich do porządku (opartego na zasadach...). Przeprowadzono operację informacyjną, której osią było oskarżenie Indii
przez Kanadę o zabójstwo sikhijskiego aktywisty Hardeepa Singha Nijjara w Kolumbii Brytyjskiej.
Zero-jedynkowa geopolityka „albo z nami albo przeciwko nam” nie była wielkim zaskoczeniem stąd – jak się wydaje – ogłoszony na wrześniowym szczycie G20 w Indiach plan korytarz gospodarczy IMEC przez Zjednoczone Emiraty Arabskie, Arabię Saudyjską, Jordanię, Izrael i Europę, który stanowił amerykańską kontrofensywę przeciwko chińskiej Inicjatywie Pasa i Szlaku , był taktyką trzech członków BRICS na przeczekanie. Palestyńskie krwawe żniwo nie przysporzyło bowiem USA popularności w Indiach, także porozumienie Izraela i Arabii Saudyjskiej nie będzie już możliwe. Pięciodniowa wizyta ministra spraw zagranicznych Subrahmanya Jaishankara pod koniec grudnia w Rosji, zapowiedziała dalsze pogłębienie „uprzywilejowanego strategicznego partnerstwa”. Oznacza ono wzrost wymiany handlowej, wynoszącej już 50 mld dolarów po tym, gdy Indie zaczęły kupować rosyjskie surowce, ratując Moskwę przed konsekwencjami zachodnich sankcji. Ustalono również spotkanie dwóch przywódców w 2024 r.. 73-letni Modi, premier kraju od 2014 roku, przygotowuje się do wyrównania rekordowychrządów Nehru i oczekuje wsparcia rosyjskiego przywódcy. Możemy się w zamian spodziewać, że w 2024 to właśnie Rosja doprowadzi do strategicznego porozumienia Chin i Indii, być może podczas spotkania trzech przywódców na szczycie BRICS w Kazaniu w czerwcu 2024 roku.

Europa

Strategiczną dezorientację można zaobserwować szczególnie w europejskiej części „Kolektywnego Zachodu”. Unia Europejska włączyła się w anglosaską geostrategię powstrzymania Rosji na Ukrainie, której konsekwencją są zerwane więzy ekonomiczne z Moskwą, co skutkuje podwyższonymi kosztami produkcji, pełzającą deindustrializacją i nadchodzącym kryzysem gospodarczym Niemiec. Korzyści uzyskują nie tylko Chiny, ale Stany Zjednoczone, które każą płacić Europejczykom za gaz kilkakrotnie więcej niż u siebie. Zaktualizowana strategia: „US in, Russia out, German down” działa więc wyśmienicie.
Na początku 2024 roku zapowiada się kolejny wielki test dla europejskiej polityki; gdy Belgia, Niemcy, Francja wydadzą decyzję dotyczącą konfiskaty rosyjskich aktywów państwowych wynoszących w sumie 300 miliardów dolarów, które zamrożono w reakcji na rosyjską interwencję na Ukrainie w 2022 roku. Do tego desperackiego kroku skłaniają Waszyngton trudności w mobilizowaniu kolejnych środków do wojny z Rosją na Ukrainie. Robert Shiller, laureat Nagrody Nobla twierdzi, że będzie to miało katastrofalne skutki dla statusu dolara amerykańskiego jako globalnej waluty rezerwowej. Tak jak bezwarunkowe poparcie Izraela anulowało flagową doktrynę „praw człowieka” tak zgoda na konfiskatę zburzy zaufanie do systemów prawych i walutowych zachodnich aktorów.
Fragmentaryzacja geopolityczna Europy oznacza z jednej strony wycofanie się Włoch z chińskiej Inicjatywy Pasa i Szlaku, a z drugiej dołączenie Słowacji do Węgier, których kod geopolitycznych wbrew Brukseli i Waszyngtonowi nie ma oblicza antyrosyjskiego. Niepewność widać także w Paryżu, który pamiętając upokorzenie doznane przez oś anglosaską przy powstawaniu AUKUS wije się na wszystkie strony, a to mówiąc o strategicznej autonomii UE i europejskiej armii, a to zbliżając się do Indii, a to wpraszając się nieskutecznie na szczyt BRICS. Chociaż Macron po wizycie w Pekinie nie chce już ślepego atlantyzmu, to także nie popiera eurazjatyzmu. Być może dlatego Francja wraz z Niemcami wychodzi z inicjatywą federalizacji UE, czyli budowy superpaństwa, którego zadaniem będzie stworzenie panregionalnego bloku konkurencyjnego wobec „Partnerstwa Eurazjatyckiego” i anglosaskiego „Porządku opartego na zasadach”. O realnej możliwości tego scenariusza świadczy przekształcenie amerykańskiej „koalicji chętnych” do pacyfikacji jemeńskich Huti w „koalicję niechętnych”, gdyż wśród dwudziestu państw o których mówił Waszyngton, tylko Londyn jest pewny, aż połowa nie chce się ujawniać, Holandia wysyła dwóch a Australia dziesięciu żołnierzy; Francja nie podporządkowała floty Amerykanom, a Hiszpania zapowiada, że zaangażuje się tylko w ramach NATO lub UE. Nowi członkowie BRICS, Arabia Saudyjska i Egipt poprzez swoją odmowę także wykazały, że kierunki ich sojuszy są już odmienne niż niedawno. Wszak region Morza Czerwonego oraz Zatoki Perskiej ma być nową brikslandią.

USA i Trump

Rok 2024 będzie niezwykle istotny ze względu na możliwy powrót na stanowisko prezydenta Stanów Zjednoczonych, Donalda Trumpa. Próby prawnego powstrzymywania jego kandydatury oraz intensywna propaganda w mediach kontrolowanych przez neokonserwatystów wskazują zasadnie, że bój toczy się o koncepcję ustrojową USA. Wiele wskazuje, że tym razem Trump dobierze sobie lepiej współpracowników w realizacji idei przekształcenia USA z postmodernistycznego imperium realizującego globalne interesy klasy z Davos pod flagą LGBT (którego wpływ dotarł do samego Watykanu) na rzecz silnego mocarstwa opartego na interesach amerykańskiego kapitału realnego i tradycyjnych amerykańskich wartości. Sprzeczności antagonistyczne pomiędzy trumpizmem a globalizmem widać w pełzającej wojnie domowej, na razie w wymiarze prawnym i ideologicznym, ale wobec narastającego kryzysu bankowego, rosnących nierówności, problemów z infrastrukturą i narkomanią oraz utratą globalnych wpływów mogącej przyjąć radykalniejszą formę pod koniec roku.
Zwolennicy utrzymania imperium są wciąż pewni swego, dlatego pomimo rekordowego zadłużenia wynoszącego 34 biliony dolarów administracja Bidena zdecydowała się na przeznaczyć na wojsko aż 886 miliardów dolarów w 2024 roku. Z drugiej strony pozwala na ten ruch ostatni wyraźny argument hegemoniczny w formie dodruku dolarów, gdyż amerykański dług wzrósł o bilon tylko w ostatnich trzech miesiącach. Rosną także budżety wojenne Niemiec i Japonii oraz Chin i Rosji, których rekordowe 111 miliardów, ze względu na różnice kosztów wobec tych w USA, można nawet kilkakrotnie powiększyć. Wpływowy amerykański geostrateg, Edward Luttwak jest jednak pewny, że USA wygrają trwająca już wojnę z Chinami.
Rok 2024 zapowiada się więc jako okres radykalnego przyspieszenia zmian geopolitycznych. Tendencja umacniania świata wielobiegunowego natrafi na kontrtendencję obrony amerykańskich przewag i zachowania wpływu na Kolektywny Zachód przez anglosaski Heartland (Kees Van Der Pijl). Ta pierwsza obejmuje kolejne rozszerzenie grupy BRICS, dalszą dedolaryzację, możliwą transformację ustrojową w Rosji i Chinach, a także wzrost świadomości światowej opinii publicznej w kierunku wspierania pokoju, stabilności i ograniczenia korporacyjnej agendy promowanej przez Klasę z Davos. Z kolei kontrtendencja może oznaczać większą projekcję amerykańskiej potęgi militarnej w Azji i na Bliskim Wschodzie, konsolidację NATO i ograniczanie dążeń autonomicznych w UE, a wreszcie rozpaczliwe poszukiwanie ratunku dla systemu finansowego opartego na pustym dolarze. W tej rywalizacji trzeba się więc liczyć z nowymi konfliktami wokół Tajwanu, Filipin, obu Korei, starcia z Iranem, a nawet większej ingerencji USA w sprawy Meksyku, który otwarcie aspiruje do grupy BRICS odrzucając neokolonialny dyktat Waszyngtonu.
W tych warunkach Polska geopolityka zacznie się wahać pomiędzy dalszą orientacją na blok anglosaski a poparciem projektu federacyjnego bloku UE. Najbardziej optymalnym rozwiązaniem, które dałoby nadzieję na powstrzymanie globalnej konfrontacji militarnej byłaby konferencja zorganizowana pod koniec 2024 roku z udziałem Trumpa, Xi Jinpinga i Putina, na której nie zabrakło by również przywódców Brazylii, Niemiec, Francji, Indii oraz RPA.

prof. Gracjan Cimek (myslplska.info)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz