12 marca 2017

KAZANIA PASYJNE 2010 - KAZANIE DRUGIE

DRUGA NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU
2. Wieczór zdrad


1. Tydzień temu skupiliśmy się na przekazie św. Jana dotyczącym Ostatniej Wieczerzy. Św. Jan – w miejscu w którym pozostali ewangeliści umieszczają opis ustanowienia Eucharystii – przekazuje wydarzenie umycia nóg uczniom. Ten gest, pełen pokory, ma uzmysłowić uczniom, że powinni kształtować wzajemne relacje w duchu służby i wzajemnej pomocy, a słowa skierowanej do Ojca modlitwy o jedność Apostołów i nas wszystkich, wskazują nam, jak bardzo ważnym zadaniem jest dla nas wszystkich staranie się o jedność i w życiu codziennym i w przeżywaniu Eucharystii.

2. Podniosły klimat Ostatniej Wieczerzy – jak to już też zostało wspomniane ostatnio – został skażony poprzez ujawnienie ucznia-zdrajcy: Judasza.
Co ciekawe, Judasz nie protestuje, nie przeciwstawia się słowom Jezusa.


Św. Jan całą tę sytuacje ukazuje w sposób następujący: "Powiedział do niego [do Piotra] Jezus: Wykąpany potrzebuje tylko nogi sobie umyć, bo cały jest czysty. I wy jesteście czyści, ale nie wszyscy. Wiedział bowiem, kto Go wyda, dlatego powiedział: Nie wszyscy jesteście czyści. (...) Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeden z was Mnie zdradzi. Spoglądali uczniowie jeden na drugiego niepewni, o kim mówi. Jeden z uczniów Jego - ten, którego Jezus miłował - spoczywał na Jego piersi. Jemu to dał znak Szymon Piotr i rzekł do niego: Kto to jest? O kim mówi? Ten oparł się zaraz na piersi Jezusa i rzekł do Niego: Panie, kto to jest? Jezus odparł: To ten, dla którego umaczam kawałek /chleba/, i podam mu. Umoczywszy więc kawałek /chleba/, wziął i podał Judaszowi, synowi Szymona Iskarioty. Ewangelista Mateusz umieszcza tutaj następujące słowa: Wtedy Judasz, który Go miał zdradzić, rzekł: Czy nie ja, Rabbi? Odpowiedział mu: Tak jest, ty /Mt 26,25/. I znów św. Jan: A po spożyciu kawałka /chleba/ wszedł w niego szatan. (…) A on po spożyciu kawałka /chleba/ zaraz wyszedł. A była noc /J 13/.

Judasz wie, co robi, jest świadom tego wszystkiego. Albo tak mu się przynajmniej w tej chwili wydaje. Nie protestuje, nie dyskutuje z Chrystusem. Jest w nim jakaś złowieszcza pewność siebie.
Albo raczej jakieś zaślepienie. W pewnym momencie łuski spadną z jego oczu...
I wtedy z całą ostrością zobaczy, że nie tylko jest na zewnątrz, nie tylko, że jest noc, ale także że jest sam, potwornie sam.

4. Ale wróćmy jeszcze do Ostatniej Wieczerzy. Bo po wyjściu Judasza, to ostatnie – w czasie ziemskiego życia Jezusa – spotkanie z Apostołami trwa nadal. Ale teraz Wieczernik wydaje się być spowity pokojem wieczności. Ten pokój wieczności wydaje się być prawie że dotykalny. Pokój wieczności.
To o tym pokoju powie Chrystus uczniom: „Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat ja wam daję”. Tego pokoju, który wypływa z głębokiej relacji z Nim i z Ojcem – a który jest przecież obecnością całej Trójcy św. – nie są, nie będą w stanie zabrać żadne prześladowania, żadne groźby, nawet groźba śmierci.
Ostatnia Wieczerza trwa nadal.
Trwa, ale gdy się wczytamy w tekst, szczególnie w określenia czasu, zauważamy ciekawą rzecz: czas jakby zwalnia; ten czas zostaje przepojony wiecznością. Widać to także po określeniach, których używa św. Jan. Gdy Jezus rozmawia z uczniami, w odniesieniu do Męki, Śmierci, Zmartwychwstania, mówi o tym wszystkim jako o przyszłości.
Dzieci, jeszcze krótko jestem z wami”.
Ale gdy zwraca się do Ojca, czas przestaje być wyraźnie określony, Jezus wydaje się mówić tak, jakby się już wszystko dokonało: „Ja Ciebie otoczyłem chwałą na ziemi przez to, że wypełniłem dzieło, które Mi dałeś do wykonania”; „Dopóki z nimi byłem, zachowywałem ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, i ustrzegłem ich”.
Zwracając się ku Ojcu, Jezus dotyka wieczności: wieczności Ojca.
I to właśnie ta więź z Ojcem, ta nieustanna więź z Ojcem daje Mu siły potrzebne do podjęcia tego wszystkiego, co przed Nim.
Czy więc Jezus nie odczuwa żadnego niepokoju, żadnego lęku?
Opis Ostatniej Wieczerzy nic o tym nie mówi.
Ale kilka dni wcześniej, gdy przebywa u swoich przyjaciół, u Łazarza, Marii i Marty, sześć dni przed Paschą, mówi: „Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Nie, właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę”. 
Słowa bardzo podobne do tych, które wg pozostałych Ewangelistów Jezus wypowiada w Ogrójcu.
Jezus doświadcza lęku, ale nie daje się temu lękowi zatrzymać. Idzie do przodu, idzie ku temu, co przygotował Mu Ojciec. Świadomie, dobrowolnie, wiedząc, że ma moc oddać życie i ma moc je znowu odzyskać.

Piękna ilustracją tego momentu jest Psalm 27:

Pan światłem i zbawieniem moim: kogóż mam się lękać?
Pan obroną mojego życia: przed kim mam się trwożyć? 
Gdy na mnie nastają złośliwi, by zjeść moje ciało,
wtenczas oni, wrogowie moi i nieprzyjaciele, chwieją się i padają. 
Chociażby stanął naprzeciw mnie obóz, moje serce bać się nie będzie;
choćby wybuchła przeciw mnie wojna, nawet wtedy będę pełen ufności. 
O jedno proszę Pana, tego poszukuję:
bym w domu Pańskim przebywał po wszystkie dni mego życia,
abym zażywał łaskawości Pana, stale się radował Jego świątynią. 
Albowiem On przechowa mnie w swym namiocie w dniu nieszczęścia, ukryje 
mnie w głębi swego przybytku, wydźwignie mnie na skałę. 

5. Ale wróćmy do Ostatniej Wieczerzy.
Co się dzieje dalej. Czy ta skaza zdrady znika ze świadomości uczestników?
Chyba nie do końca, chociaż Jezus kieruje teraz całą uwagę uczniów na siebie.
Jakby chciał powiedzieć: nie myślcie teraz o tym, co się stało przed chwila, patrzcie na mnie. Nie na Judasza, nie na siebie. Patrzcie na mnie.
Dlaczego? Co powie Chrystus?
Po wyjściu Judasza, Jezus zapowiada bardzo bliskie już swoje odejście. I rozpoczyna z pozostałymi Apostołami rozmowę, w której przekazuje im swoisty testament, wskazania, dalszy ciąg wskazań, które przecież w postaci gestu umycia nóg pojawiły się już wcześniej.
Co więc mówi o sobie Chrystus?
– To w czasie Ostatniej Wieczerzy wskazuje jak bardzo głęboka jest więź między Nim a nimi. To wtedy używa tak znanego obrazu, że jest krzewem winnym, a Apostołowie – latoroślami. To znaczy, że w Nim jest źródło ich życia, ich sił, ich nadziei. To znaczy, że bez Niego nie mogą nic uczynić. I to nie chodzi o jakąś więź emocjonalną. Chodzi o więź znacznie głębszą, istniejąca nawet wtedy, gdy nie jest odczuwalna.
– To w czasie Ostatniej Wieczerzy Chrystus zapowiada Apostołom Ducha Świętego, który będzie im towarzyszył, który będzie ich prowadził, który będzie kontynuował w świecie dzieło zapoczątkowane przez Niego, który pozwoli im zrozumieć to, czego do tej pory nie rozumieli. I będą tę obecność Ducha Świętego dostrzegać coraz bardziej, do tego stopnia, że, gdy nadejdzie potrzeba podjęcia istotnych decyzji odnośnie wiary, nie zawahają się powiedzieć: „Postanowiliśmy bowiem, Duch Święty i my...”.
– To w czasie Ostatniej Wieczerzy Jezus Chrystus przekazuje Apostołom nowe przykazanie miłości. Mówi: "Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali". /J 13/. Przykazanie miłości wiąże się bardzo ściśle z jednością. Modląc się o jedność Apostołów i nas wszystkich wierzących w Niego, Chrystus stwierdza, że jedność będzie znakiem autentyczności ich i naszej misji. Przekazując nowe przykazanie miłości Chrystus przytacza podobne słowa, że to właśnie po wzajemnej miłości ludzie będą mogli poznać, że jesteśmy uczniami Chrystusa.
Czy to przypadek, że właśnie po wyjściu Judasza, po ujawnieniu zdrajcy, Jezus przekazuje Apostołom to przykazanie miłości?
Raczej nie.
Może chce przez to pokazać, że to miłość ma być odpowiedzią na trudności, wstrząsy, przeciwności, którym będą musieli stawić czoła uczniowie, że to miłość, miłość mądra, wymagająca, będzie wskazywała co robić, jak postępować.

6. Ale to zatrzymanie, to kosztowanie wieczności nie trwa w nieskończoność. Podobnie jak wydarzenie Przemienienia, o którym słyszeliśmy w dzisiejszej Ewangelii, jest przygotowaniem do tego, co ma nastąpić później. Już za chwilę Chrystus powie do uczniów: „Wstańcie, idźmy stąd!”, a potem doda „Ale miejcie odwagę, Jam zwyciężył świat!”.
Jezus wychodzi, aby dokończyć dzieła, które rozpoczął w chwili Wcielenia.
Spotka się na tym ostatnim odcinku z wieloma jeszcze osobami, wśród których będą także dwaj Apostołowie: Piotr i Judasz.
Czasem ich czyny stawia się na tej samej płaszczyźnie, a jednak jest zasadnicza różnica i między tymi dwiema postaciami, jaki i między ich czynami.
Piotr trwa przy Chrystusie. Trwa, jednak w tym trwaniu liczy za bardzo na swoje siły. Wydaje mu się, że jest mocny. Niepowodzenie podczas próby chodzenia po wodzie nic go nie nauczyły.
Upada. Wyrzeka się przynależności do Chrystusa. Dlaczego? Bo się boi. Upada z powodu strachu. Przechodzi kryzys. Widzi, że z jego Mistrzem dzieje się coś nie tak. Świat Piotra się chwieje. Ze strachu zanurza się w samotności bez Chrystusa, tak jak kiedyś – po wyjściu z łodzi i paru krokach po wodzie – zaczął zanurzać się w falach. Zanurza się poprzez trzykrotne zaparcie się Chrystusa. Ale gdy zauważa co się dzieje, wyciąga dłoń żalu i gorzkiego płaczu ku Chrystusowi. I Chrystus, choć oddalony, widzi go i chwyta. Piotr jest uratowany, choć aż do spotkania ze Zmartwychwstałym, chyba jeszcze niepewny. Dopiero po trzykrotnym, pokornym wyznaniu miłości wraca pokój. Panie Ty wiesz, że Cię kocham. A co na to Jezus? Zdaje się odpowiadać: „Tak, wiem, że mnie kochasz, dlatego paś baranki moje”.

A Judasz?
Jego dochodzenie do zdrady to długi proces. Przemyślany na chłodno, bez emocji; można by rzec: zdrada z premedytacją.
Dlaczego Judasz tak postąpił?
Niektórzy mówią, że Judasz należał do tych, którzy oczekiwali innego mesjasza, mesjasza silnego, mesjasza politycznego, który miał wyzwolić Izraela z niewoli politycznej; a widząc, że sprawy szły w innym kierunku, chciał wziąć sytuację w swoje ręce.
Jakkolwiek by było, w przypadku Judasza nie było to chwilowe zachwianie pod wpływem strachu, jak u Piotra. To był długi proces. Kiedy ten proces się zaczął? Kiedy zaczęło się oddalanie się Judasza od Jezusa? Trudno powiedzieć. I to może być ostrzeżenie także dla nas.
Judasz odszedł daleko.
Nie obudziło go umycie nóg, nie obudziło go słowo „przyjacielu”, którym zwrócił się do niego Chrystus w Ogrójcu.
Ale i Judasz w pewnym momencie się ocknął. I co wtedy zobaczył? Że jego Nauczyciel idzie na śmierć.
Co się wtedy z nim dzieje?
Ogarnia go strach i rozpacz. Chce oddać srebrniki, idzie do tych, od których je dostał. Ale ci go nie przyjmują, nie dają mu wsparcia, odrzucają go.
Co by było gdyby mu pomogli? Może by nie skończył tak jak skończył? Bo oni też w tamtym momencie zawiedli...
Jeżeli w przypadku Piotra strach pchnął go w kierunku wyparcia się Mistrza, to w przypadku Judasza strach razem z rozpaczą nie pozwolił mu właściwie ocenić sytuacji, by wrócić. Tu można dostrzec podwójne kuszenie ze strony złego. Najpierw kuszenie do zła (w tym przypadku chodzi o zdradę), a potem – poprzez ukazanie konsekwencji – kuszenie do rozpaczy. Bardzo trudno wywinąć się z tak zastawionej pułapki. Judasz się nie wywinął.
Poległ.
Sam, w śmiertelnym uścisku rozpaczy.
Choć gdyby się zwrócił do Tego, który opowiedział przypowieść o miłosiernym ojcu...

* * *

Co to wszystko dla nas znaczy? 
Co znacza dla nas sytuacje i momenty dziś przywołane?
– Jezus po wyjściu Judasza z Wieczernika zwraca uwagę uczniów na siebie. To On teraz jest w centrum. I tu bardzo ważna wskazówka dla nas.
W chwilach dramatycznych, wtedy, kiedy wiele rzeczy się sypie, kiedy po ludzku ziemia się trzęsie, mamy kierować nasze spojrzenie ku Chrystusowi. Na niego patrzeć, szukać Jego oceny sytuacji, Jego perspektywy. Dlaczego? Bo tak, jak On czerpał z relacji z Ojcem, która dawała Mu siły potrzebne do podjęcia tego wszystkiego, co przed Nim, tak my – złączeni z Nim jak latorośle z winnym krzewem – mamy czerpać siłę, moc i mądrość z relacji z Nim.

Co to wszystko dla nas znaczy?
– Jezus zwiastuje swoim uczniom pokój, który jest konsekwencją zaufania Jemu, pokój o którym św. Paweł powie, że przewyższa on wszelki umysł. Dlatego musimy pamietać, że ufność jest podstawową forma odpowiedzi człowieka wierzącego na miłość Boga oraz że nie zawsze tabletka na uspokojenie jest rozwiązaniem na niepokój; czasem rozwiązania trzeba szukać na płaszczyźnie ducha, na płaszczyźnie sumienia.

Co to wszystko jeszcze dla nas znaczy?
– Podczas Ostatniej wieczerzy czas jakby zwalnia; wieczność jakby włamuje się w czas... Ale musimy pamiętać, że my, ochrzczeni, [którzy poznaliśmy Chrystusa, którzy postepujemy na drodze poznania Chrystusa] choć żyjemy jeszcze w doczesności, należymy już także do wieczności, zgodnie ze słowami Chrystusa z Ostatniej wieczerzy: „A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa” /J 17/. Poznanie Chrystusa to wejście w wieczność.

Co to wszystko dla nas znaczy?
– Piotr i Judasz zawiedli.
Jednak Piotr potrafił wrócić. Ważne jest dla nas budowanie właściwego obrazu Boga, budowanie go w czasie względnej równowagi, wtedy, gdy nasze życie toczy się w miarę stabilnie. A to wszystko po to, abyśmy umieli, mieli uwagę wytrwać przy Chrystusie, czy wrócić do Niego wtedy, gdy pojawią się wstrząsy, czy gdy pojawi się zdrada. I dodatkowe kryterium podane przez św. Pawła. Jeśli smutek z powodu grzechu nie pozwala nam wrócić do Boga, to ten smutek nie jest od Boga i wtedy trzeba mu się przeciwstawić. Od Boga pochodzi smutek, który prowadzi ku nawróceniu; smutek, który zwraca nas ku miłosiernemu Ojcu.

* * *

Trwamy w rozważaniu tego, co wydarzyło się w Wielki Czwartek. I widzimy, że ten dzień to nie tylko Eucharystia, Najświętszy Sakrament Ołtarza, to nie tylko gest umycia nóg, czy modlitwa o jedność uczniów.
Ale to także dzień dramatów wielu ludzi, którzy zawiedli.
Bo zawiódł Piotr, bo zawiódł Judasz, bo zawiedli słudzy świątyni...
Prośmy naszego Pana, abyśmy Go nigdy nie zdradzili, a gdyby się to stało, abyśmy potrafili otworzyć się na łaskę powrotu.
Bo Bóg jest Miłością.

Obraz - Józef Kawalec

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz